10.2020 - NOWY POST

 

25 paź 2013




Skrzypienie wielkich drzwi odbiło się echem w ciemnym pomieszczeniu. Aeis przywitała przybyszów pustym spojrzeniem z wyhaftowanego wizerunku na znanym już Julii gobelinie. Dziewczyna przypatrzyła się jeszcze raz świetlistej bogini, która z nowej perspektywy już nie wydawała się obca, a symbolika całego obrazu nabierała sensu. Nastolatka zmrużyła oczy. Miała wrażenie, że krawędzie gobelinu zaczynają się delikatnie rozmywać; czarnym ptakom u boku Aeis łagodnie falowały pióra, a groteskowe twarze wizerunków słońca i księżyca coraz bardziej się wykrzywiały. Stała tak otumaniona, kiedy na ramieniu poczuła dłoń Daniela.
– Chodź – powiedział cicho, lecz stanowczo.
To było dziwne doświadczenie. Schodząc po kolejnych stopniach wąskiego korytarza, słyszała wyraźnie każdy stawiany krok, każdy jego wędrujący po ścianach pogłos oraz każdy nerwowy oddech Daniela za swoimi plecami. Zapach powietrza nabrał dziwnej wyrazistości, a opuszkami palców czuła dokładną chropowatość powierzchni muru, którego się podtrzymywała. Nagle zatrzymała się, zafascynowana doznaniami dotyku faktury ściany. Jej zmysły wyjątkowo się wyostrzyły, lecz ona sama była jak w transie. Zaczęła wodzić palcami po szczelinach, z których wydobywały się chłodne podmuchy zewnętrznego powietrza, przyjemnie muskające skórę.
– Julia. – Szept Daniela zawibrował w jej uchu. – Na Boga, skup się. Cholera, powinienem był dać ci najwyżej połowę tego prochu.
Nastolatka raptownie odwróciła się do rozmówcy. Zaskakująco śmiało popatrzyła w jasne oczy chłopaka, które w otaczających ciemnościach przypominały jej dwa mieniące się kamienie szlachetne. Wcześniej nie odważyłaby się tak pewnie i tak blisko skonfrontować z młodzieńcem. To spojrzenie ani trochę nie przypominało jej dotychczasowego, zawsze spłoszonego i pełnego zażenowania wzroku. Uśmiechnęła się.
– Spoko. Jest dobrze – wypowiadała ostrożnie poszczególne słowa, zaskoczona ich dziwnym, wielowarstwowym brzmieniem w głowie. – Nie jest mi zimno i wcale się nie boję. Czuję się wręcz... bosko. – Ostatni wyraz ozdobiła dźwięcznym chichotem, jednak młodzieńcowi wcale do śmiechu nie było. Ten nagły wzrost pewności siebie u dziewczyny paradoksalnie zaczął go niepokoić. Stawała się nieprzewidywalna i tracił nad nią kontrolę.
Julia faktycznie czuła się nieziemsko. Wiedziała, co prawda, że doświadcza efektu działania tajemniczej tabletki, jednak świadomość ta nie była w stanie podważyć jej nadspodziewanej śmiałości. To przypominało trochę upojenie alkoholem, jednak z efektem odwrotnym do przytępienia zmysłów czy spowolnienia refleksu. Podobało jej się to. Miała wrażenie, że całe dotychczasowe życie było jedynie przygotowaniem do tego kluczowego epizodu, który lada moment przeistoczy ją z szarej nastolatki w główną bohaterkę patetycznej historii. I tym samym zmieni dalszy bieg dziejów, oczywiście.
Kiedy dotarli do zrujnowanych krużganków, na dziedzińcu tłum kapłanów wyczekiwał już nadejścia bogini. Julia przywołała w pamięci poprzedni wieczór i wzdrygnęła się na wspomnienie swojej ówczesnej niewiedzy. Zadarła głowę ku ciemniejącemu niebu. Kamienna Aeis wciąż wzbudzała podziw rozmiarami i majestatem, jednak dopiero w świetle dnia uwidaczniał się sędziwy wiek posągu. Z licznych pęknięć wyrastały martwe źdźbła i liście, a im wyżej sięgał wzrok, tym więcej można było doliczyć się niechlubnych ptasich ozdobników. Pomimo tych brutalnych oznak przyziemności, z niewzruszonej twarzy bogini biła duma i potężna wewnętrzna moc, które wzbudziły w Julii nieopisany respekt i pokorę. Ktokolwiek wieki temu wyrzeźbił ten kamienny cud, musiał posiadać talent godny samego Pigmaliona*.
– Znowu się zawiesiłaś – westchnął Daniel i z wyraźnym poirytowaniem pociągnął dziewczynę za rękę. Jego dłoń była lodowato zimna, a uścisk mocny. Z bezwiedną przyjemnością pozwoliła mu się prowadzić wzdłuż korytarzy krużganków, aż zeszli na ostatnie piętro. Tam jednak ominęli główne zejście na dziedziniec, z którego Julia miała okazję przekoziołkować poprzedniego wieczoru, i podeszli pod wielki marmurowy blok od drugiej strony placu. Był na tyle duży, że całkowicie zasłaniał tłum wiernych zgromadzonych na dole.
Już z daleka dostrzegli zakapturzonego mężczyznę w równie eleganckich co Daniel szatach, który czekał, opierając się o błyszczącą ścianę marmuru. Kiedy tylko usłyszał zbliżające się kroki, zerwał się na równe nogi, następnie odsłonił głowę i prędko skłonił się tak głęboko, że siwe kosmyki włosów zupełnie zakryły mu twarz. Daniel w stosunku do niego uczynił to samo.
– Eminencjo, najświętsza bogini jest gotowa odprawić błogosławieństwo – rzekł z powagą chłopak, przerywając krępującą ciszę.
– Witaj, najjaśniejsza pani. – Mężczyzna był wyraźnie zdenerwowany. – To największa dla mnie radość gościć cię w najstarszej ardmorskiej świątyni wzniesionej ku twojej czci. – Julia rozpoznała w rozmówcy starca, za którego kościelnym głosem zawędrowała tu dzień wcześniej. – Nazywam się Elmud Negwar, pani, pełnię zaszczyt bycia pierwszym arcykapłanem enklawy – mimo poruszenia mówił powoli, tonem mentorskiego kazania, lecz z pokorą. – Pragnę przeprosić cię dozgonnie za nietaktowne powitanie dnia wczorajszego. Twój powrót, najświętsza, tak bardzo wyczekiwany od lat, stanowi dla dzieci twych błogosławieństwo samo w sobie. Racz zatem wybaczyć brak zorganizowania minionego wieczoru, kiedy twoje nowe ziemskie ciało odmówiło posłuszeństwa. – Pozostał w ukłonie, co wytworzyło niezręczną ciszę w oczekiwaniu na reakcję dziewczyny.
– No... Nic nie szkodzi – wybąkała, lecz po karcącym spojrzeniu Daniela wywnioskowała, że nie tędy droga. – Jednak ja... Byłam bardzo zmęczona. Podróżą. I nowym ciałem. Ale tym razem wybaczam wam – dodała z delikatnie władczą nutą w głosie, jednocześnie zastanawiając się nad pojęciem tego „nowego ciała”. Nie czuła się komfortowo z płaszczącym się przed nią człowiekiem, który równie dobrze mógłby być jej dziadkiem. W teorii była teraz boginią, ale... Czy siwobrody naprawdę wierzył w prawdziwość jej inkarnacji?
Starzec wyprostował się i uśmiechnął, obdarzając nastolatkę przyjaznym spojrzeniem pełnym ciepła oraz dziwnej wyrozumiałości, jakby to on właśnie wybaczał swojej rozmówczyni nieprofesjonalność w byciu boginią. Mężczyzna zdawał się zaglądać do samej głębi jej duszy, niemal na wskroś przeglądając jej tajemnice, i gdyby nie działanie cudownej tabletki, Julia zapewne w mig okazałaby lęk przed wykryciem prawdy. Z lekkim trudem odwzajemniła uśmiech.
– Dziękuję, pani. Proszę pozwolić mi rozmówić się chwilę z bratem Danielem na tematy organizacyjne – rzekł spokojnie mężczyzna, na co nastolatka skinęła głową. Sędziwy kapłan ponownie odpowiedział uśmiechem, a następnie zwrócił się do Daniela, obejmując go przyjacielsko ramieniem. – Jesteśmy gotowi na rozpoczęcie ceremonii. Przygotowałem aktualną listę duchownych w świątyni, którzy czekają na błogosławieństwo... – Podał chłopakowi zwinięty rulon papieru. Dalej rozprawiał o innych szczegółach przygotowań, jednak Julia już ich nie słuchała. Podeszła do gładko wypolerowanej ściany marmurowego bloku, zafascynowana swoim odbiciem.
Jasna tafla kamienia ukazywała młodą dziewczynę z wysoko uniesioną głową i okrągłymi, szeroko otwartymi oczami. Ciemne, lekko falujące włosy okalały bladą twarzyczkę, spływając do zakrytych płaszczem ramion. Postać w odbiciu delikatnie zsunęła wierzchnie odzienie, które opadło na ziemię. Wcale nie czuła zimna. Po chwili zdjęła również i buty, a gołe, ozdobione złotymi bransoletami stopy spoczęły na chłodnej posadzce. Białe nogi oraz ręce dziewczęcia stapiały się w ściennym zwierciadle z bielą półprzeźroczystej tkaniny, czyniąc postać ulotną zjawą, której biżuteria połyskiwała jak magiczne iskierki. Julia widywała swoje odbicie już tysiące razy, jednak dopiero teraz po raz pierwszy ujrzała tam naprawdę siebie.
– Och, Danielu, bracie drogi, skąd tyleż w tobie powagi i spięcia? – Dotarł z tyłu głos rozbawionego staruszka. – To pora, aby się radować z tej niezwykłej okoliczności, o której wielu z nas nawet nie marzyło. – Elmud machnął ręką: – A zresztą, od kiedy pamiętam, pełno w tobie było tej całej sztywności i zbytniej estymy do wszystkiego, a przecież to ty ciągle jesteś młody, podczas gdy dusza moja z roku na rok tylko wysycha. – Arcykapłan zerknął na młodą boginię i zamilkł, widząc ją teraz w pełnej okazałości. – Bracie ze Shyadu... – zaczął, nie czekając już na odpowiedź wzburzonego poprzednimi zdaniami młodzieńca. – Aż dziw bierze, że w tę drobną istotę przeistoczyła się taka potężna moc. A ona dopiero będzie się przebudzać! Trwogą napełnia mnie wyobrażenie momentu, w którym to nastąpi. Spójrz na naszą boginię, Danielu, i raduj oczy tym widokiem. Kto wie, kiedy zawita do nas następnym razem... – Elmud uśmiechnął się pod nosem i dziarsko poklepał zmieszanego młodzieńca po plecach, po czym odszedł na dziedziniec, czyniąc wcześniej delikatny ukłon w stronę Julii. Pogrążona w swoim świecie dziewczyna nawet się nie zorientowała, kiedy ponownie zaczepił ją Daniel.
– Hej, bogini, już pora – rzekł młody kapłan, wyraźnie podenerwowany rozmową ze starcem. Jak miał się radować, skoro cała ta inscenizacja była jedynie mydleniem oczu w celu ratowania własnej skóry! Nikt poza nim samym i półprzytomną w tym momencie nastolatką nie zdawał sobie sprawy z faktycznej wagi tej absurdalnej sytuacji. Żadna Aeis nie pojawiła się w Ardmorze, żadna bogini nie obdarzy łaską swoich najwierniejszych sług. W dodatku coraz bardziej irytował go fakt, że sama zainteresowana przestawała podchodzić do sprawy na poważnie.
– Daniel... Ale ja mam brązowe włosy – odparła nieobecna dziewczyna, jakby była szczerze zaskoczona tym faktem. – A Aeis była blondynką.
Chłopak powoli nabrał powietrza, aby się uspokoić. W końcu Julia to tylko zwykła nastolatka, w dodatku częściowo naćpana tutejszym specjałem. Ma prawo nie wiedzieć, nie domyślać się, zadawać pytania, upewniać się na wszystkie sposoby oraz czynić pseudobłyskotliwe spostrzeżenia.
– Twoje ciało to tylko pojemnik na boską duszę. Aeis może przybrać dowolną postać, ale przyjmuje się, że bogom najprościej wcielać się w już istniejące osoby. Masz być Julią, w której nagle obudziła się bogini. Zawładnęła twoją duszą i stopniowo ją pochłania. Rozumiesz?
– Nie do końca. Ale łapię ideę – rzuciła beztrosko, cały czas wpatrzona w ścienne odbicie. W swoim obecnym stanie była skora uwierzyć, iż naprawdę weszła w nią dusza Aeis, i to bogini będzie teraz wygłaszać przemowę, a nie jej marna naśladowczyni. Kto naprawdę spoglądał na nastolatkę z kamiennego lustra? Po której stronie stała prawdziwa Julia? Szczęśliwie dziewczyna nie była teraz w stanie nad tym kontemplować. – Chodźmy – odparła śmiało, a Daniel odetchnął z ulgą.


Na piedestale przed zgromadzonymi umieszczono szerokie krzesło z ciemnego drewna, grubo pokryte eleganckimi tkaninami o przeróżnych wzorach. Mebel najwyraźniej pełnił rolę przygotowanego w pośpiechu tronu dla bogini. Po obu jego stronach z podłużnych kamiennych wazonów wydobywały się okazałe płomienie, obdarowujące niemrawym ciepłem nagą skórę Julii, teraz całą pokrytą gęsią skórką, mimo iż ona sama nie odczuwała zmian temperatury wokół siebie.
Naprzeciwko setki par oczu z podekscytowaniem i bezgraniczną ciekawością wpatrywały się w tę drobną niewiastę, w której ciało zstąpiła dusza wielkiej bogini. Młode i stare twarze mnożyły się jej w oczach i mieszały w jedną bezkształtną masę. Na całym dziedzińcu słychać było jedynie gwiżdżący w kamiennych szczelinach wiatr. Nawet chmary ptaków spoczywające na szczytach ruin jakby specjalnie na tę okazję umilkły w wyczekiwaniu na pierwsze słowa. Julia była przekonana, że gdzieś wśród tej masy czarnego pierza chowa się przeklęta wrona, która poprzedniego dnia spowodowała cały zamęt. Zadarła głowę i obraz wysokich murów lekko jej zawirował. Olbrzymia Aeis z kamienia wznosiła się tuż za tłumem duchownych. Twarz miała skierowaną ku niebu, jednak dziewczyna mogła przysiąc, iż puste oczy rzeźby obserwowały ją uważnie.
To było trochę jak pierwszy dzień w nowej szkole, z tą jednak różnicą, że tutaj Julia nie sprawiała już wrażenia szarej i zagubionej myszki. No i nie było Angeliki. Och, wiele by oddała, aby zobaczyć, jak ta ekscentryczna optymistka zjednuje sobie zakapturzone duchowieństwo albo wręcz zajmuje jej miejsce w pretendowaniu do bycia boginią. Wydawało się, iż jasnowłosa i wygadana piękność pod każdym względem nadawałaby się do tej roli lepiej niż niewysoka i nieśmiała Julia, dla której samo nawiązywanie nowych znajomości stanowiło wyzwanie, a co dopiero mówić o publicznym wystąpieniu.
Nastolatka spuściła wzrok i nie pozwoliła, aby jej pewność siebie zachwiały absurdalne jak na tę chwilę myśli. Swoje spojrzenie zatrzymała na stojącym w pierwszym rzędzie i bladym niczym marmurowa ściana Danielu, lecz szybko przemknęła wzrokiem gdzie indziej, nie mogąc znieść zmrużonych w skupieniu oczu młodego kapłana, które śledziły każdy jej najmniejszy ruch. Obok niego stał sędziwy Elmud, który z kolei spoglądał na swoją boginię z zaskakującym spokojem.
I wtem w głowie Julii zabrzmiały niedawne słowa arcykapłana, którymi nazwał wiernych Aeis jej dziećmi. Dzieci... Skądś kojarzyła ten zwrot, ktoś już z podobnym ciepłem w głosie mawiał w ten sposób. Podświadomość przywołała wspomnienia wczesnych lat szkolnych wraz z obrazem jej mamy jako wychowawczyni klasy czwartej B, stojącej przed uczniami i z uśmiechem mówiącej „Moje kochane dzieci...”. Nauczycielka zawsze zwracała się do swoich małych podopiecznych tonem prawdziwie matczynego uczucia, co z jednej strony powodowało u dziewięcioletniej Julki lekką zazdrość, z drugiej zaś wzbudzało we wszystkich uczniach poczucie przywiązania i bezgranicznej ufności. Tak, to był jeszcze ten wiek, kiedy postać nauczyciela stanowiła dla nich autorytet, a dla niektórych nawet i wypełnienie luki domowego ciepła. Dobra, wyrozumiała i zawsze gotowa, by wysłuchać – taka właśnie była dla swoich pociech mama Julii.
Dziewczyna posmutniała na myśl o domu, od którego dzieliły ją nie tyle tysiące kilometrów, co prędzej eony wymiarów, a którego mieszkańcy nie mieli zielonego pojęcia, jak bardzo wywróciło się do góry nogami życie ich córki w ciągu zaledwie kilku ichniejszych minut.
Młoda bogini wzięła głęboki oddech, rozpostarła ręce, wciąż mocno trzymając złote berło, i, wbijając wzrok w kamienną twarz Aeis, wykrzyknęła pełnią swoich sił:
– Moje kochane dzieci! – Echo jej głosu rozprzestrzeniło się po każdym zakamarku świątyni, a wewnątrz jej głowy rozbrzmiało chaosem tysiąca dzwonów kościelnych. W tym momencie nikt nie śmiał już się odezwać czy odwrócić wzroku. Odczekała kilka sekund, układając chaotycznie latające myśli w słowa. – Widzimy się znowu po długiej przerwie i chociaż wiem, że dla was minęło... tysiąc pięćset lat, sama mam wrażenie, jakby to było ledwie wczoraj... – Chwilę zawahała się w zastanowieniu, czy przypadkiem nie pomyliła liczby. Starała się mówić głośno, wyraźnie i bardzo powoli. O tym zawsze przypominała jej mama przed szkolnymi wystąpieniami. – Poczułam, że mnie potrzebujecie. Poczułam, że macie... problemy. Moi, yy, drodzy. Jestem tu teraz dla was. Pamiętajcie, że z każdą sprawą możecie się do mnie zwrócić, a ja chętnie wysłucham i pomogę. E...
Czy przypadkiem nie przeginała z konwencją? Chociaż bardzo starała się powstrzymać, zerknęła mimowolnie na duchownych. Mieli już inne wyrazy twarzy. Wyczuła w nich podejściu zmianę, lecz nie była w stanie odczytać ich myśli. Lęk jednak nadal nie się nie pojawiał, toteż kontynuowała:
– Dzieci moje! – Przypomniała sobie o gestykulowaniu złotą laską i zaczęła nią trochę machać. – Przyszłam tu, aby dać wam prawdę. Bądźcie szczerzy wobec siebie, choćby nie wiem co, a w waszych sercach zagości wielka radość. Szczerość to podstawa! – Stuknęła berłem o podest. – Do szczęścia! Właśnie dzięki niej tysiąc pięćset lat temu pokonaliśmy zło fałszu! – krzyknęła, nadając swojemu głosowi groźny ton.
Jeny, co za lanie wody, pomyślała z niesmakiem. Twarze kapłanów pozostawały jednak niewzruszone i nie sposób było zinterpretować ich emocji. A co tam, jeszcze tylko parę zdań i będzie po wszystkim. Przypomniała sobie teraz kilka fragmentów z mitologii Per'imu.
– Kochani! Ja, bogini prawdy, przynoszę wam dobre słowo, które jest moim głównym orężem. Ja, mieszkanka Per... Per'imu, stworzę wam namiastkę nieba na ziemi. Ja, żona... Aegona, będę chroniła życia wszystkich istot, zanim odejdą w jego objęcia. Ja... – Wtem olbrzymi posąg Aeis zmarszczył brwi, a usta wydęły się w wielkim gniewie. – Ja...
Julia zamilkła. Z wytrzeszczonymi oczami i wpół otwartą buzią wpatrywała się w statuę bogini, rzucającą jej pełne nienawiści spojrzenia. Czy to było przywidzenie? Efekt tabletki? Nie, to zdawało się aż nazbyt realne. W twarzy Aeis poruszały się prawdziwe mięśnie; brwi osuwały się nisko, oczy mrużyły, a wargi to zaciskały, to obnażały kamienne zęby, jakby tymi przerażającymi, bezdźwięcznymi ruchami chciała wysyczeć groźby w kierunku nastoletniej oszustki.
Dziewczyna musiała wyglądać jak zaklęta, choć trwało to zaledwie kilka sekund. Cokolwiek widziała, nie mogła teraz zwątpić i przerwać. Nie mogła okazać cienia strachu w mimice i ruchach. Zmrużyła oczy, ścisnęła mocniej berło i, wystawiając je przed siebie, skierowała bezpośrednio na rzeźbę bogini i, niczym rzucając jej wyzwanie, dokończyła:
– ...Jakem Aeis! – Po dziedzińcu powędrował najgłośniejszy krzyk, jaki kiedykolwiek wydobyła z gardła. Prosto w Aeis, której twarz ponownie ogarnęła martwa pustka. Julia oddychała szybko, a serce waliło jej jak szalone. Nie była już pewna, czy minione zjawisko stanowiło marę, czy prawdziwe zdarzenie. Była żywo zaskoczona swoją odwagą, choć teraz kolana zrobiły jej się miękkie. Przez moment miała wrażenie, że na wielkim dziedzińcu nie ma nikogo poza nią i boginią. Ale teraz nadszedł moment prawdy. Spuściła wzrok na wiernych.
Jasne oczy Daniela były szeroko otwarte, a na jego czole widniały krople potu. Zgromadzeni wokół kapłani wyrażali swoimi twarzami dziesiątki różnych emocji. Na niektórych zastygły uśmiechy, inni stali jak zahipnotyzowani, jeszcze inni z powagą ściągnęli brwi, jakby analizując zasłyszane właśnie słowa. Z tyłu zaczęły dobiegać niewyraźne szepty, które po chwili ogarnęły całe zebrane duchowieństwo. Julia nie wiedziała, co teraz ma zrobić, a nie mogła dosłyszeć ich rozmów. Spojrzała rozpaczliwie na starego arcykapłana, który jako jedyny uśmiechał się ze spokojem. Jak na wezwanie, podniósł obie ręce do góry i rzekł:
– Cześć i chwała bogini Aeis!
Po chwili zawahania, ktoś z tyłu podjął kilka razy głośniej:
– Cześć i chwała!
– Wielka Aeis!
– Dziękujemy!
Momentalnie większość zebranych zaczęła skandować imię bogini. Byli i tacy, którzy najwyraźniej niepewnie dołączali się do grupy, lecz im więcej głosów wykrzykiwało ku chwale Aeis, tym więcej entuzjazmu rodziło się w tłumie. Ci, którzy się nie odzywali, wymachiwali radośnie rękami. Julia uśmiechała się do nich, po części z zaskoczenia, po części z satysfakcji, a po części bezwiednie, gdyż liczne krzyki ze zdwojoną wyrazistością trafiały do jej uszu i trochę ją oszałamiały. Zdołała jednak zauważyć, iż Daniel stał zupełnie bez ruchu, jako jeden z nielicznych, jakby pogrążony w melancholii i wpatrzony w martwy punkt przed siebie. Julia zwróciła wzrok z niego bezpośrednio na Elmuda, a ten skinął głową, dając znak. No tak, pora na ten nudny etap.
– Już czas – szepnął arcykapłan do chłopaka, a ten się otrząsnął, niczym zbudzony ze snu. Po chwili Daniel klęczał przed Julią, spuściwszy głowę bez zerkania jej w oczy. Dziewczyna z pełnią powagi, choć odrobinę zawstydzona przybraną przez niego pozą, przyłożyła delikatnie berło do jego ramienia, mówiąc:
– Danielu ze Shyadu... W podzięce za twą wieloletnią służbę i oddanie... Mianuję cię arcykapłanem tej świątyni wzniesionej ku mej czci. Tym samym błogosławię cię słowem prawdy i pokoju.
– Dziękuję, to dla mnie zaszczyt – odparł młodzieniec, lecz głosem tak cichym, że mogła go dosłyszeć tylko Julia. To trochę zbiło ją z tropu. Dlaczego tak jej powiedział? Komu naprawdę dziękował? Przez to zdezorientowanie nastolatka znów ledwo się powstrzymała, aby odruchowo nie palnąć „nie ma za co”.
Z ulgą w sercu usiadła na prowizorycznym tronie. Poczuła na swoim ciele przyjemne ciepło miękkich tkanin oraz płonącego po bokach ognia. Zaczęły przechodzić ją dreszcze. Do tego momentu nie przypuszczała, że było jej tak bardzo zimno. Świeżo mianowany arcykapłan stanął po jej prawicy, trzymając w ręku listę wiernych, mających dostąpić zaszczytu błogosławieństwa. Duchowni w tym czasie, niczym grzeczni uczniowie, ustawili się w spisanej kolejności, co wyjątkowo rozbawiło Julię, zwłaszcza w kontekście inspiracji do jej przemówienia.
Pierwszy przed jej obliczem stawił się siwobrody Elmud. Ponownie obdarował Julię uśmiechem, ale także i tym przeszywającym spojrzeniem, którym zdawał się wyczytywać z jej twarzy każdą myśl. Z wyraźnym grymasem bólu uklęknął, podpierając się ręką, i wtedy Julia uświadomiła sobie, że starzec już wcześniej kulał na jedną nogę. Poczuła nagły przypływ troski i nieokreślonych emocji. Zdążyła przecież zamienić ze starcem tylko kilka słów, a już darzyła go wielką sympatią i miała wrażenie, że jest osobą całkowicie godną zaufania.
– Elmudzie Newrarze. Błogosławię cię, synu mój, słowem prawdy i pokoju – powiedziała ciepło.
Przez kolejne dwie godziny ta powtarzana do znudzenia formułka zamieniła Julię w półautomat. Daniel wyczytywał imiona wiernych, którzy po kolei wchodzili na piedestał, klękali przed boginią, po błogosławieństwie odchodzili i scenka odtwarzała się na nowo. Jednak każdy z nich na swój własny sposób doznawał uhonorowania. Agis Berdar, najwyżej szesnastoletni blondyn o okrągłej twarzy i pulchnym ciele, tak bardzo przeżywał konfrontację z boginią, iż Julia miała poważne obawy, czy nie zemdleje. Z kolei Filip Lor'ryn, potężny mężczyzna o mięśniach zamiast szyi, powtarzał w transie modlitwę w jakimś obcym języku i uronił przynajmniej dwie łzy, kiedy berło dotknęło jego twardego ramienia.
Jedni kapłani byli zaskakująco młodzi, inni mieli egzotyczne rysy i ciemniejsze barwy skóry. Przeważali jednak bladzi staruszkowie, którzy pochłaniali Julię wzrokiem, jakby faktycznie od lat nie widzieli żadnej przedstawicielki płci pięknej. Przy nich czuła się najbardziej skrępowana i niepewna, choć szczęśliwie to właśnie oni byli w największym stopniu przekonani o prawdziwości młodej bogini.
Czas mijał i mijała także ekscytacja wynikająca z pomyślnego początku ceremonii. Młoda bogini odczuwała coraz większy chłód i z coraz większą trudnością powtarzała nazwiska kolejnych kapłanów. Przy niektórych naprawdę można było połamać sobie język.
– Sergiusz Fargarath! – wyczytał Daniel, kiedy wysoki mężczyzna o czarnych jak smoła włosach wchodził na podest. Na jego obliczu próżno było szukać podekscytowania czy radości. Wręcz przeciwnie; klękając najpierw rzucił Danielowi zawistne spojrzenie, a następnie obdarzył Julię pełnym podejrzeń wzrokiem ciemnych oczu, które badawczo obserwowały jej ruchy. Dziewczyna zawahała się. Gęste, czarne brwi, wąsy i równy zarost zwieńczony szpiczastą kozią bródką czyniły twarz kapłana w świetle płomieni podobną do samego diabła. Przestraszyła się tego spojrzenia, które bezwzględnie zdawało się mówić: nie przekonałaś mnie, moja droga.
Lekko drżącym głosem pobłogosławiła mężczyznę, który następnie bez słowa skłonił się i odszedł, zdoławszy już zasiać w Julii ziarno zwątpienia.


Pozostałych błogosławieństw Julia udzielała już coraz bardziej zmęczonym i zrezygnowanym tonem. Nie mogła się skupić, a jej myśli zaprzątała podejrzliwość czarnowłosego kapłana. Wystarczyła tylko jedna osoba, tylko jedno słabe ogniwo, aby wprowadzić zamęt i wykryć kłamstwo. I co oznaczała jego wyraźna niechęć do Daniela? Lęk ją ogarnął, kiedy pomyślała, że teraz najmniejsze potknięcie z ich strony jest niedopuszczalne. Dzień się jeszcze nie skończył, a działanie białej tabletki wygasło.
Nie czując już rąk i stóp, uhonorowała ostatniego kapłana. Następnie Elmud przewodził recytacji jakiejś modlitwy, wygłosił własną, tak samo nużącą jak ostatnio przemowę, a całą uroczystość ukoronował chorał odśpiewany przez kilkudziesięciu kapłanów, w tym barczystego Filipa, który ponownie uronił kilka łez. Julia siedziała na swoim tronie i bardzo starała się nie ziewać. Co jakiś czas jej wzrok padał na tajemniczego mężczyznę i niepokój wracał niczym uciążliwy ból zęba. Kapłan również sporadycznie obserwował dziewczynę, tak samo podejrzliwie jak wcześniej, z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy. Nie przypadła mu do gustu nowa inkarnacja Aeis, przynajmniej co do tego Julia nie miała najmniejszych wątpliwości.
Na zakończenie ceremonii stary arcykapłan skłonił się przed jej obliczem:
– Pani najświętsza, czy zechcesz towarzyszyć arcykapłaństwu w uroczystej kolacji? – Na słowa te prawie zaburczało jej w brzuchu. Z jednej strony pragnęła jak najszybciej znaleźć się w swojej kamiennej klitce i odetchnąć w samotności, z drugiej zaś nie chciała przepuścić okazji uczestniczenia w odświętnej uczcie rodem ze średniowiecza. Była zbyt ciekawa oraz zbyt głodna.
Duchowni zaczęli opuszczać dziedziniec, czyniąc głębokie ukłony i pragnąc nacieszyć się widokiem bogini jak najdłużej. Czekała niecierpliwie, aż znowu zostanie sam na sam z Danielem, bo przecież nie było jeszcze okazji, aby usłyszeć jego komentarz. Trwało to całe wieki, ale w końcu jako Elmud jako ostatni podążył za kordonem wiernych i zostawił młodego arcykapłana z boginią. Oparła się na fotelu i głęboko westchnęła.
– Jezu, nie wierzę, że to już koniec... Jestem koszmarnie wymęczona, ale i koszmarnie głodna – rzekła, wyraźnie się rozluźniając. Chłopak jednak milczał. Spojrzała na niego. – Daniel, jak było? Chyba się udało, co nie?
– To się okaże – odpowiedział jej sucho. Po wyrazie jego twarzy wywnioskowała, że młodzieniec bije się z jakimiś myślami. Posmutniała.
– Czy źle wypadłam? Starałam się najbardziej, jak potrafiłam, chociaż przyznam, że trochę nie myślałam po tej tabletce. Co w niej właściwie było?
– Nie, nie wypadłaś źle. To było raczej... zaskakujące. – Daniel trochę plątał się w słowach, co mocno ją zdziwiło. – Pod sam koniec myślałem, że nie dajesz rady. Wszystkim się jednak zdało, że wstępuje w ciebie moc Aeis. To było ryzykowne, ale efektowne. – Na jego włosach odbijał się tańczący blask płomienia. Młodzieniec przyjrzał się dziewczynie uważnie.
Julia wolała nie mówić mu o nagłym ożywieniu się posągu. Rzeźba od minionego incydentu nie zmieniła się nawet na chwilę, zatem może faktycznie było to tylko przywidzenie. Chciała zresztą sprawić przed młodzieńcem wrażenie, jakoby umyślnie odegrała całą scenę. Nie usłyszała co prawda od niego spodziewanych komplementów, ale to jej wystarczyło. Zmieniła zatem temat.
– Słuchaj, a ten koleś... Z czarnymi włosami i kozią bródką. Widziałeś, jak on się patrzył? Co, jeśli nas nakrył?
– No tak, Sergiusz... – Daniel zacisnął zęby. Zaczął powoli chodzić z miejsca na miejsce. – Póki co nie miał na czym nas nakryć. Tylko zapewne zauważyłaś, że nie darzy mnie szczególną sympatią.
– Mnie chyba też nie – powiedziała, starając się nadać głosowi żartobliwy ton. – A co się między wami wydarzyło?
– Sam nie wiem do końca – odparł młodzieniec, niechętnie ciągnąc temat. – Mało o nim wiadomo. Pojawił się tu w wieku trzynastu lat, niby jako przybłęda, ale często wykorzystuje każdy pretekst, aby opuścić świątynię i znika na całe miesiące.
– Nie żeby coś, ale ty też się ulatniasz na całe lata – parsknęła Julia, lecz po chwili spoważniała. Daniel nie był raczej partnerem do żartów. – Ej, a jeśli on też mieszka w naszym świecie?
– Bez obaw, facet starzeje się w normalnym tempie. Od kapłanów w świątyni nie wymagamy relacjonowania wydarzeń ze swojego życia, ale mimo to nikt nie kryje się tu ze swoją prywatnością. Poza właśnie Sergiuszem.
– Może ee... ma żonę i dzieci?
– Nie wydaje mi się. Nie stosujemy tu celibatu, nawet kilkoro braci ma jakieś żony, chociaż mało kto odwiedza swoje rodziny częściej niż dwa razy w roku.
– No ale nikogo to nie zdziwiło, że on tak znika?
– Pielgrzymuje. Odwiedza inne świątynie, przekazuje wiadomości, zbiera nowych wiernych i tak dalej. Jest bardzo aktywny. Wiemy jednak z innych źródeł, że swoje zadania wykonuje błyskawicznie, a potem słuch po nim ginie. Ale poznałaś już jego eminencję Elmuda Negwara, zatem wiesz, że pierwszy arcykapłan naszej enklawy jest dosyć... wyluzowany. Macha na to ręką. Tak długo, jak Sergiusz wypełnia swoje obowiązki, Elmud będzie zadowolony. A jak już wspomniałem, facet jest mocno aktywny.
– No ale dlaczego cię nie lubi? – Julii nie dawało to spokoju. Daniel przystanął i westchnął.
– Kiedy poznałem go, miał ledwie czternaście lat. Wiesz, w teorii to było jakieś osiem dni temu naszego czasu. Już wtedy przysiągł służyć Aeis z największym oddaniem. Przy moich kolejnych odwiedzinach był zaledwie rok ode mnie młodszy, a już mianowano go kapłanem drugiego stopnia. To naprawdę rzadki przypadek. Teraz ma dwadzieścia dwa lata i najwyższą rangę kapłańską. Jeszcze muszą minąć trzy, aby mógł uzyskać stopień arcykapłana.
– Ale ty sam masz zaledwie dziewiętnaście – zdziwiła się.
– No i tu chyba tkwi problem. Przybywam tu na tyle rzadko, że starszej części duchowieństwa wydaję się wieczny, mimo iż zdają sobie doskonale sprawę z mojego faktycznego wieku. Uznali jednak, że najwyraźniej spędziłem tu odpowiednio dużo czasu, a mój umysł, który przecież pamięta ich poprzedników, dojrzał do statusu arcykapłana. Pomijam już fakt całego mistycyzmu, którym otaczają mój kontakt z innym światem.
– A Sergiusz się z tym nie zgadza?
– Dokładnie. W jego oczach nie zasługuję na ten honor, bo podczas gdy on całymi latami ciężko pracował i przegonił mnie wiekiem, ja zjawiałem się sporadycznie, traktowany niemal jako gość. Tak przynajmniej przypuszczam.
– Ale dlaczego w takim razie nie lubi też mnie?
– Nie wiem, on w stosunku do wszystkich jest podejrzliwy. Miej się po prostu na baczności. A teraz lepiej już chodźmy – dodał prędko.
Julia skrzywiła się. „Miej się na baczności”... Łatwo powiedzieć, pomyślała. Daniel przynajmniej nie musi udawać kogoś, kim nie jest. Niechętnie wstała i poszli za marmurowy blok, gdzie leżał jej płaszcz oraz buty. Młodzieniec bez słowa podniósł palto i elegancko podał je Julii.
– Powiedz mi jeszcze – zaczęła nieśmiało – dlaczego wszyscy tutaj mają normalne imiona i nazwiska, a ty jesteś Danielem z jakiegoś Shyadu? Masz przecież własne nazwisko. O co chodzi? – spytała, zakładając buty, choć była lekko zakłopotana, bo za nic nie potrafiła sobie przypomnieć, jak faktycznie nazywał się chłopak.
– A, no tak. Miałem nadzieję, że się domyślisz. Shyadem nazywają tutaj nasz świat.
– Och, po prostu. – Julia była trochę zawiedziona. – A od jak dawna w ogóle tu podróżujesz? No bo ciągle słyszę, że poznałeś wszystkich, jak byli jeszcze młodzi, albo że znałeś ich poprzedników. Kiedy to się zaczęło?
– Ponad rok temu. Chodź już. – Twarz Daniela powoli znów przybierała wyraz poirytowania. Już wcześniej dziewczyna zdążyła zauważyć, iż był to dla niego drażliwy temat. Co przed nią ukrywał i dlaczego? Nie potrafiła jednak odpuścić:
– Jak odkryłeś to miejsce?
– Nie mam ochoty o tym rozmawiać – powiedział rozgniewany i ruszył wzdłuż krużganków. Julia podreptała za nim w milczeniu. Poczuła się trochę jak zbity pies, chociaż w jej pytaniu nie było nic niestosownego. – Julio... – Daniel zaczął po kilku chwilach już spokojniejszym tonem – kiedyś może ci powiem. Na chwilę obecną mogę rzec ci tylko jedno: jesteś stanowczo zbyt ciekawską osobą i jeśli nie przystopujesz w niektórych kwestiach, to, słowo daję, Aeis jedna wie, gdzie cię to może jeszcze zaprowadzić.

~*~
*Pigmalion - mityczny król Cypru, a zarazem rzeźbiarz, który tak mocno zakochał się w wyrzeźbionej przez siebie pięknej kobiecie, iż Afrodyta postanowiła ją ożywić.

Komentarze:

  1. Hej :D Dzisiaj odkryłam twój blog i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba.
    Barwne postacie, ciekawa historia, jest to napewno coś oryginalnego :D
    Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć jak się historia dalej rozwinie.
    Czekam na kolejna notkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, niezwykle mnie to cieszy! Dziękuję za komentarz : )

      Usuń
  2. Wow! Swietny rozdzial! Ale zaintrygowalas mnie tematem Daniela… Co takiego moglo sie stac? Mam nadzieje, ze wyobraznia CIe nie zawiedzie i wymyslisz cos naprawde super.
    Zycze weny
    Ula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj również mam nadzieję, że moja wyobraźnia nie zawiedzie Czytelników ;D Dziękuję pięknie! :>

      Usuń
  3. O jestem pod wrażeniem, jak poradziłaś sobie z przemówieniem Julii. Wszystko wyszło bardzo naturalnie :) Ciekawe, jaką rolę odegra jeszcze Sergiusz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale to słyszeć, bo prawdę mówiąc długo pracowałam nad ukazaniem całej ceremonii w jak najbardziej naturalny sposób. Świetnie, że się udało. ^^ A Sergiusz odegra dość istotną rolę w całej historii, ale nic więcej nie powiem :) Dziękuję!

      Usuń
  4. Jak zwykle rozdział super. Nominowałam cię do Liebster Awards. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu miedzy-miloscia-a-tesknota.blogspot.com. w poście "Liebster Awards i INFORMACJA DA CZYTELNIKÓW !!!"

    Zapraszam na mojego drugiego bloga o tematyce fantasy :
    echo-dobra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie zarówno za komplement, jak i nominację :) Nie biorę jednak udziału w Liebster Awards, trochę to za dużo do ogarniania ;)

      Usuń
  5. Świetne! :) Masz dobrą rękę do pisania. :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    innaxd.blogspot.com

    ps. też mam swoje mini "książki" zapraszam do czytania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Z przyjemnością sprawdzę Twojego bloga : )

      Usuń
  6. Witaj, dzisiaj znalazłam tego bloga i na raz przeczytałam wszystkie rozdziały. Jest po prostu świetny!!! Czy można zakochać się w jakimś opowiadaniu? Najwyraźniej tak, bo ja się zakochałam. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, ale mi miło! :D Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom :) I że nie będziesz musiała czekać zbyt długo na kolejne rozdziały! Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  7. Wszystko przeczytałam w jeden wieczór i bardzo mi się podoba twój blog :) Czekam na rozdział VII :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ty wpadłaś na taki pomysł? Kiedy większość osób na swoich blogach piszę historie typu "Zmierzch", ty masz naprawdę oryginalną fabułę. Uwielbiam główną bohaterkę, która dzięki Bogu nie jest typową "Mary Sue". Z niecierpliwością oczekuje następnego rozdziału.
    Mam także pewną teorię dotyczącą samej bogini Aeis, choć w sumie opiera się ona tylko na jej włosach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, dziękuję za tak pochlebne słowa! :o Pomysł wpadł mi do głowy jakiś czas temu jako ciekawy wątek z potencjałem, zatem kiedy postanowiłam napisać jakieś opowiadanie, nie musiałam sie długo zastanawiać nad tematem :)
      Ojej, jestem niezwykle ciekawa Twojej teorii!

      Usuń
  9. "Przez to zdezorientowanie nastolatka znów ledwo się powstrzymała, aby odruchowo nie palnąć „nie ma za co” - przez ten cytat o mało nie spadłem z krzesła po wybuchu śmiechu. Świetna historia oraz postać Julii jako bohaterki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, miło słyszeć, że udało mi się jednak przemycić trochę humoru do historii (a zastanawiałam się czy ten fragment zostanie dobrze odczytany:). Dziękuję! :D

      Usuń
  10. To ja, dzień dobry :D Zabrałam się za napisanie komentarza kilka dni temu, ale jakoś tak mi się przerwało i kompletnie zapomniałam. Ale wróciłam i trochę sobie poględzę, jeśli pozwolisz :D
    Ogólnie rzecz biorąc, cała ta sytuacja wyszła fenomenalnie, takie moje skromne zdanie. Nie przesadziłaś, nie zrobiłaś z Julii od razu bogini, czytelnik (a przynajmniej ja) odnosił wrażenie, że ona cały czas czuje się cholernie niepewnie, jakby zaraz miała zemdleć albo powiedzieć coś nieodpowiedniego. I to było świetne. Opisałaś miejsce bardzo realistycznie. Ta nerwowość Daniela była strasznie odczuwalna. A Sergiusz... uhu, czarny charakterek? Może Aeis byłaby wściekła za podszywanie się pod nią i zawarłaby pakt z czarnym charakterkiem Segiuszem, a wszystko wymierzone w bogu ducha winną Julię? Nieważne XD I ta cała sytuacja z tym posągiem... Kurde no, aż trudno mi obrać moje odczucia w słowa. Jestem zauroczona tą historią, czuję się, jakby przerzucała kolejne strony świetnej książki i z niecierpliwością czekała na następne zdania. Podoba mi się to, że używasz "trudniejszych" słów, takich, które nie spotyka się w większości opowiadań. To sprawia, że opowiadanie jest bardziej, no nie wiem, poważne? Chyba tak.
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na następny rozdział (i portret Daniela<33)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łiii dziękuję pięknie za taki obfity w słowa komentarz! <3 Widzę, że trafnie odczytujesz moje intencje, bardzo mnie to cieszy. To był ewidentnie najtrudniejszy póki co rozdział do napisania i dobrze wiedzieć, że udało mi się oddać te emocje i atmosferę. Chociaż co ja mówię, kolejne będą jeszcze trudniejsze xD

      Usuń
  11. Czyta się dobrze, ale, matulu, jak ciężko wyrabiać z czasem. Mam wątpliwość co do jednego momentu (choć mogłam zwyczajnie źle zrozumieć): jak się Julia w ścianie przegląda, to się rozbiera, a potem nie jest rozebrana..? Chyba że się nie rozbiera nieświadomie a tylko tak mnie zwodzi imaginacja ;)
    Intryga zaczyna się rozkręcać, niewierny Sergiusz i takie tam. Powinna Julia go z tronu skrzyczeć to by się chłopak może przestraszył :D z serii, widzę Twe serce, którym zawładnęła pokusa, kłamstwo i niewierność ! :D

    [teoria-wieczności] zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julia zdjęła tylko płaszcz :D Ale uściśliłam to już w tekście, aby nie było wątpliwości :)
      Bardzo fajna sugestia z tym skarceniem Segiusza, pewnie gdyby na miejscu Julii była osoba z twardszym charakterem (np Angelika!), to by tak postąpiła. Nasza sierotka jednak jest na razie zbyt zlęknięta, ale kto wie, co będzie dalej... ;D

      Usuń
    2. może znowu będzie na prochach czy coś xD

      Usuń
  12. Hej super rozdział czekam na koljny :) chociaż w połowie troche sie ogubiłam ale fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D A dlaczego się pogubiłaś? Czy rozdział jest za długi, czy może opisy zbyt obfite? Jestem ciekawa, bowiem chcę, aby opowiadanie wszystkim czytało się jak najlepiej :)

      Usuń
  13. Rozdział jest świetny! *_*
    Zapraszam do mnie ;))
    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny rozdział czekam na next i zapraszam na nowy rozdział na http://miloscprzetrwawszystkieproblemy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem jedno:
    wooooow
    Kiedy weszłam, już sam wygląd bloga mnie zachęcił i zaciekawił. Pomyślałam ''co mi tam, przeczytam'' .
    No i przeczytałam.
    Dziewwwczyno masz ogromny talent. Bogaty zasób słów, pięknie wszystko opisane, postacie, w których można się od razu zakochać no i styl taki trochę groteskowy co wychodzi, jak najbardziej na plus. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, a w między czasie zapraszam na nowopowstały blog fantasy :
    www.zrodzona-z-demona.blogspot.com
    Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz po sobie komentarz. Twoja opinia bardzo się dla mnie liczy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wręcz onieśmielona Twoim komentarzem! Pięknie Ci dziękuję za tak miłe słowa. ^^ Na bloga na pewno zajrzę i w wolnej chwili poczytam!

      Usuń
  16. Nie wierzę !!!! Jak mogłam nie skomentować? :-( ??
    Super rozdział, wszystko opisałaś tak bardzo realnie, że aż się tam przeniosłam !
    Postać tego Sergiusza mnie intryguje... Czekam na kolejną notkę !!! Życzę weny !!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znakomicie, bowiem Sergiusz będzie dosyć kluczową postacią. ;D Jestem niezwykle zadowolona, że rozdział Ci się podobał!

      Usuń
  17. natknęłam się na Twojego bloga dzisiaj nawet nie wiem jakim cudem i... podoba mi się. nawet bardzo. podoba mi się styl pisania i fabuła. ps. nie myślałaś żeby posty typu "spamownik", "portrety" itd. dać jako zakladki? tak o wiele łatwiej jest je znaleźć, a przecież można uzupełniać na bierząco jeśli trzeba. przynajmniej mi by to bardziej pasowało. jeśli chodzi o notki o rozdziałach jako oddzielnych postach, a nie "pod" lub "nad" rozdziałem to dla mnie coś nowego, ale jak najbardziej coś dobrego, bo o wiele lepiej czyta się skupiając na fabule. ogólnie trzymaj tak dalej xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za komentarz oraz uwagi! Na chwilę obecną nie zamierzam zmieinać układu strony, bo już dość nagrzebałam się w kodzie, aby doprowadzić go do ładu. :D Ale w przyszłości wezmę pod uwagę Twoje słowa. : )
      Dzięki za miłe słowa!

      Usuń
  18. Przyznam, że trochę sceptycznie podchodziłam do tego opowiadania, bo to trochę nie moje klimaty. To znaczy fantastyka, jak najbardziej, ale nastoletnie romanse już niekoniecznie :) ale po przeczytaniu opisu i zapewnienia, że masz zamiar walczyć ze stereotypami postanowiłam jednak zajrzeć i nie żałuję. Wprawdzie na razie nie poraziła mnie żadna oryginalność ujęcia, ale czyta się bardzo przyjemnie. Ładne opisy, naturalne dialogi, dobrze oddane emocje i wzbudzający sympatię bohaterowie (szczególnie ten stary arcykapłan jakoś mi przypadł do gustu, taki miły staruszek, a jednocześnie trochę tajemniczy :) ). Czyta się bardzo płynnie i przyjemnie, jak na rozrywkową lekturę przystało, można się wczuć, wciągnąć, a w paru miejscach uśmiechnąć. W paru miejscach zgrzytało mi trochę składnia, ale niezbyt się na tym znam i nie wiem, czy to nie moje dziwne widzimisię, a teraz i tak nie potrafię znaleźć żadnego przykładu. Czekam na kolejny rozdział, bo historia całkiem mnie zaciekawiła :)
    Przy okazji, tak nieśmiało, zaproszę też do siebie, bo u mnie czytelników na razie brak, więc pozwolę sobie sypnąć linkiem w spamowniku ^^'
    Kłaniam się,
    Myszogon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh wow, dziękuję Ci za tak treściwy komentarz i przepraszam za zwłokę w odpowiedzi! Powiem szczerze: to też nie są moje klimaty, jeśli chodzi o dobór lektury, ale zupełnie czym innym jest pisanie... ;D Robię to w taki sposób, w jaki sama chciałabym poznawać podobną historię. :3
      Ze składnią miewam problem, owszem, bo swojego czasu czytałam zbyt dużo dziewiętnastowiecznej literatury, która pozostawiła te mało wdzięczne ślady (a w połączeniu ze współczesnym językiem powstaje z tego istny misz-masz).
      W wolnej chwili na pewno poczytam Twojego bloga, bo już nie raz na niego trafiałam, ale zawsze jakoś potem zapominałam. Muszę zapisać go sobie do zakładek - szkoda, że nie jest na blogspocie. :P
      Jeszcze raz pięknie dziękuję i mam nadzieję, że tu wrócisz. <3

      Usuń
  19. Cudowny rozdział :O Zakochałam się w tym opowiadaniu a jestem tu pierwszy raz ;*
    zapraszam również do mnie : http://safe-and-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny blog^^ Już dawno nie czytałam tak oryginalnej historii, jestem pod wrażeniem:) A i nie masz talentu tylko do malowania, pisanie też Ci bardzo dobrze wychodzi :D

    OdpowiedzUsuń

Ładnie proszę nie nominować mnie do LBA. :)
Jeśli masz zamiar zareklamowac swojego bloga czy cokolwiek innego, zrób to proszę w SPAMOWNIKU. ^^

- Copyright © Aeis: Fałszywa Dusza ~~ opowiadanie fantasy - Powered by Blogger - Base theme designed by Johanes Djogan -