10.2020 - NOWY POST
Archiwum września 2013
Ważna kwestia w rodziale czwartym
Witajcie, Drodzy Czytelnicy! Pora na kolejnego newsa, tym razem z małym sprostowaniem oraz informacjami dodatkowymi.
Rzecz najwazniejsza: olśniło mnie zupełnie nagle i niespodziewanie, jak to bywa zazwyczaj przy olśnieniach, iż zapomniałam do rozdziału czwartego wrzucić dosć istotnego dla sensu fabuły dialogu. :) Mianowicie chodzi o wyjaśnienie dziwnego zachowania Daniela z końcówki rozdziału pierwszego. Jeśli ktoś ciekawy, może poszukać zaktualizowanego dialogu w najnowszym tekście. Mniej więcej pośrodku. :D
Druga sprawa. Stałam się pierwszą ofiarą Blogowej Egzekucji, świeżej ocenialni, zdobywając tym samym także swoją pierwszą oceno-recenzję bloga. Jest mi niezmiernie miło, i chociaż z wieloma uwagami się nie zgodziłam (objaśniłam je w komentarzu do oceny), kilka z nich dało mi do myślenia i kazało uwypuklić parę niekoniecznie oczywistych wątków w poprzednich rozdziałach.
Zaktualizowałam także ostatnio dodany dział F.A.Q.. Jak widzicie, z pierwotnie planowanych podstron bloga pozostało mi tylko "Uniwersum", które przy dobrych układach dodam w najbliższym tygodniu. Rozdział piąty pojawi się jakoś na początku października... na pewno nie później.
Na koniec pragnę wszystkim podziękować za nieziemsko motywujące komentarze do "Aeis"! Szczególnie cieszą mnie te komentujace fabułę, bowiem wiedza na temat tego, co się podoba, a co nie (lub czego brakuje) jest bezcenna i niezwykle pomocna przy dalszym pisaniu. Jestem naprawdę za to wdzięczna! <3
F.A.Q.
NAJCZĘŚCIEJ ZADAWANE PYTANIA
(ostatnia aktualizacja działu: listopad 2014)
Zasypana licznymi pytaniami postanowiłam utworzyć ten dział, aby chcący wiedzieć więcej od razu otrzymali odpowiedzi na nurtujące ich kwestie. Jeśli jakiejś informacji tu brakuje, nie wahajcie się pytać w komentarzach albo pisać na bee.royal@hotmail.com !
Jak powinno się wymawiać "Aeis"?
Wbrew sugerującym łaciński dyftong literkom "ae", wyobrażam sobie to słowo jako trzysylabowe. Czyli czytane: a-e-is, z akcentem na "e".
Kolejne romansidło dla nastek, które ma być niby oryginalne? Nie kupuję tego.
Och, nie musisz. Nie kryję się z faktem, że piszę w określonej konwencji, jednak wcale nie silę się na oryginalność. Wręcz przeciwnie: opowiadanie zawiera wiele klisz i motywów znanych z innych opowieści, tyle że staram się je przedstawić na swój sposób. Moim celem jest stworzenie historii, której czytanie sprawia frajdę. Jeśli po kilku pierwszych rozdziałach masz dość, najwyraźniej nie jest to tytuł dla Ciebie. : )
Kolejne romansidło dla nastek, które ma być niby oryginalne? Nie kupuję tego.
Och, nie musisz. Nie kryję się z faktem, że piszę w określonej konwencji, jednak wcale nie silę się na oryginalność. Wręcz przeciwnie: opowiadanie zawiera wiele klisz i motywów znanych z innych opowieści, tyle że staram się je przedstawić na swój sposób. Moim celem jest stworzenie historii, której czytanie sprawia frajdę. Jeśli po kilku pierwszych rozdziałach masz dość, najwyraźniej nie jest to tytuł dla Ciebie. : )
Po co Ci dział "Bohaterowie"? Czytelnik sam powinien sobie ich wyobrazić.
Kiedy blog powstawał, robiłam swoisty research wśród potencjalnych czytelników i pytałam, co najchętniej by tu jeszcze widzieli. Większość zgodnym chórkiem poprosiła o dział z bohaterami. Nie ukrywam, że też skorzystałam tu z okazji, aby pokazać swoje własne wyobrażenie postaci w formie rysunków. :) Efekt zresztą jest taki, iz dział "Bohaterowie" należy do najczęściej czytanych na całym blogu...
Kiedy blog powstawał, robiłam swoisty research wśród potencjalnych czytelników i pytałam, co najchętniej by tu jeszcze widzieli. Większość zgodnym chórkiem poprosiła o dział z bohaterami. Nie ukrywam, że też skorzystałam tu z okazji, aby pokazać swoje własne wyobrażenie postaci w formie rysunków. :) Efekt zresztą jest taki, iz dział "Bohaterowie" należy do najczęściej czytanych na całym blogu...
Gdzie dzieje się akcja opowiadania?
Poza Ardmorem i otaczającymi go krainami, Julia żyje i uczy się w absolutnie wyimaginowanym mieście wyimaginowanego kraju, którym może być zarówno odpowiednik Polski, jak i Wielkiej Brytanii.
Poza Ardmorem i otaczającymi go krainami, Julia żyje i uczy się w absolutnie wyimaginowanym mieście wyimaginowanego kraju, którym może być zarówno odpowiednik Polski, jak i Wielkiej Brytanii.
Skąd wzięłaś ten szablon? Dlaczego jest taki dziwny?
Bazowy kod wzięłam z bloga cudownego Indonezyjczyka - http://djogzs.blogspot.com (uwaga! blog ma strasznie wpieniające reklamy), a następnie przekodowałam go pod własne potrzeby. Całą grafikę (header, obrazki do postów, portrety postaci itp.) wykonałam sama. Skąd pomysł na taki niestandardowy szablon? Prawdę mówiąc, po prostu mi się spodobał. Ale też blog jest przez to bardziej zapamiętywalny, prawda? :>
Czy dziewczyna w headerze to Julia? Do kogo należy oko w grafice do rozdziałów?
Owszem, dziewczyna z headera to tak jakby Julia. Przerobiłam ją z tego stocka, ale w przyszłości pewnie zamienię ją na własny obrazek. Oko może należeć zarówno do Julii, jak i do samej Aeis. :)
Jakiego programu do grafiki używasz?
Adobe Photoshop CC 2014.
Dlaczego Julia Potocka jest taka... przeciętna?
Bo jest zwykłą nastolatką. Nikt nigdzie nie powiedział, że niezwykłe historie mogą przytrafiać się jedynie najładniejszym, najpopularniejszym, najbogatszym, najmądrzejszym, najbardziej samotnym i najoryginalniejszym (niepotrzebne skreślić) emo bohaterkom. ;) Mary Sue nie istnieją! Zresztą, dzięki temu wewnętrzna przemiana głównej bohaterki będzie o wiele ciekasza.
Dlaczego bohaterowie noszą polskie imiona? Po raz pierwszy się z tym spotykam.
Zacznijmy od tego, że imiona użyte w opowiadaniu wcale nie są polskie. Większość z nich - czyli pomijając te ewidentnie wymyślone - ma jeszcze starożytne korzenie ("Julia" pochodzi z łacińskiego, "Daniel" z hebrajskiego itd), przez co są uniwersalne i występują na całym świecie w różnych językowych odmianach. Jako że opowiadanie piszę po polsku, zdecydowałam się także na polski zapis tych imion, aby wszystko trzymało się kupy. ;)
Czy mogę zasugerować swój pomysł do opowiadania?
Ależ oczywiście! Mam nakreśloną linię fabularną całości, jednak jeśli Twoja sugestia będzie ciekawa, z chęcią wdrożę ją w historię. ^^
Czy Julia i Daniel będą parą? Czy dziewczyna jest faktycznie inkarnacją Aeis?
Och, gdybym miała odpowiadać na takie pytania, nie byłoby sensu w pisaniu ciągu dalszego, prawda? Powiem tylko tyle: będzie się działo. :D
Czy pisałaś coś wcześniej?
Moje przygody z pisaniem zakończyły się wiele lat temu z momentem pójścia na studia. Wcześniej regularnie prowadziłam pamiętnik, pisałam wiersze i tworzyłam mnóstwo krótszych lub dłuższych opowiadań (z tych ostatnich niestety żadnego nie ukończyłam, choć największe z nich ma przeszło 80 - sic! - stron). Nie umieszczałam ich jednak na żadnym blogu, toteż "Aeis: Fałszywa Dusza" jest moją pierwszą, hm, pisarską publikacją, oraz pierwszym słownym tworem powstałym po wielu latach przerwy.
Czy pokażesz swoje inne rysunki?
Niestety póki co nie podam Wam linka do mojej oficjalnej strony i galerii, bowiem cała zabawa w anonimowość wyszłaby na jaw. :) Mogę jedynie obiecać, iż w przyszłości pojawi się tu więcej portretów oraz ilustracji mojego autorstwa. A wielki plus dla osoby, która mnie wyszuka po obrazkach. :D
Tak się niby ukrywasz, a przecież łatwo Cię znaleźć.
Na początku się ukrywałam, z czasem mi przeszło. Nie jestem jednak dosłowna z ujawnianiem swojej tożsamości, zatem niech szukają mnie ci, którzy naprawdę chcą wiedzieć. Jest to dla mnie dodatkowy komplement! :>
Czy do opowiadania zainspirowała Cię "Wybranka bogów" Phyllis Christine Cast?
Na moje szczęście nigdy wcześniej o tej książce nie słyszałam, zatem nie miejcie najmniejszych obaw, że czymkolwiek będę się sugerować. Zerknęłam na opis powieści i z radością powiem, że treść mojego opowiadania różni się odeń diametralnie. :)
Myślałaś o wydaniu książki?
Nie raz, jednak póki co - za wysokie progi na moje nogi... ;) W głowie mam dwa tytuły, które w przyszłości chciałabym zamienić na papier, lecz daleko mi do myślenia o tym na poważnie. "Aeis" jest swojego rodzaju wstępem do pisania ambitniejszych rzeczy.
Bazowy kod wzięłam z bloga cudownego Indonezyjczyka - http://djogzs.blogspot.com (uwaga! blog ma strasznie wpieniające reklamy), a następnie przekodowałam go pod własne potrzeby. Całą grafikę (header, obrazki do postów, portrety postaci itp.) wykonałam sama. Skąd pomysł na taki niestandardowy szablon? Prawdę mówiąc, po prostu mi się spodobał. Ale też blog jest przez to bardziej zapamiętywalny, prawda? :>
Czy dziewczyna w headerze to Julia? Do kogo należy oko w grafice do rozdziałów?
Owszem, dziewczyna z headera to tak jakby Julia. Przerobiłam ją z tego stocka, ale w przyszłości pewnie zamienię ją na własny obrazek. Oko może należeć zarówno do Julii, jak i do samej Aeis. :)
Jakiego programu do grafiki używasz?
Adobe Photoshop CC 2014.
Dlaczego Julia Potocka jest taka... przeciętna?
Bo jest zwykłą nastolatką. Nikt nigdzie nie powiedział, że niezwykłe historie mogą przytrafiać się jedynie najładniejszym, najpopularniejszym, najbogatszym, najmądrzejszym, najbardziej samotnym i najoryginalniejszym (niepotrzebne skreślić) emo bohaterkom. ;) Mary Sue nie istnieją! Zresztą, dzięki temu wewnętrzna przemiana głównej bohaterki będzie o wiele ciekasza.
Dlaczego bohaterowie noszą polskie imiona? Po raz pierwszy się z tym spotykam.
Zacznijmy od tego, że imiona użyte w opowiadaniu wcale nie są polskie. Większość z nich - czyli pomijając te ewidentnie wymyślone - ma jeszcze starożytne korzenie ("Julia" pochodzi z łacińskiego, "Daniel" z hebrajskiego itd), przez co są uniwersalne i występują na całym świecie w różnych językowych odmianach. Jako że opowiadanie piszę po polsku, zdecydowałam się także na polski zapis tych imion, aby wszystko trzymało się kupy. ;)
Czy mogę zasugerować swój pomysł do opowiadania?
Ależ oczywiście! Mam nakreśloną linię fabularną całości, jednak jeśli Twoja sugestia będzie ciekawa, z chęcią wdrożę ją w historię. ^^
Czy Julia i Daniel będą parą? Czy dziewczyna jest faktycznie inkarnacją Aeis?
Och, gdybym miała odpowiadać na takie pytania, nie byłoby sensu w pisaniu ciągu dalszego, prawda? Powiem tylko tyle: będzie się działo. :D
Czy pisałaś coś wcześniej?
Moje przygody z pisaniem zakończyły się wiele lat temu z momentem pójścia na studia. Wcześniej regularnie prowadziłam pamiętnik, pisałam wiersze i tworzyłam mnóstwo krótszych lub dłuższych opowiadań (z tych ostatnich niestety żadnego nie ukończyłam, choć największe z nich ma przeszło 80 - sic! - stron). Nie umieszczałam ich jednak na żadnym blogu, toteż "Aeis: Fałszywa Dusza" jest moją pierwszą, hm, pisarską publikacją, oraz pierwszym słownym tworem powstałym po wielu latach przerwy.
Czy pokażesz swoje inne rysunki?
Niestety póki co nie podam Wam linka do mojej oficjalnej strony i galerii, bowiem cała zabawa w anonimowość wyszłaby na jaw. :) Mogę jedynie obiecać, iż w przyszłości pojawi się tu więcej portretów oraz ilustracji mojego autorstwa. A wielki plus dla osoby, która mnie wyszuka po obrazkach. :D
Tak się niby ukrywasz, a przecież łatwo Cię znaleźć.
Na początku się ukrywałam, z czasem mi przeszło. Nie jestem jednak dosłowna z ujawnianiem swojej tożsamości, zatem niech szukają mnie ci, którzy naprawdę chcą wiedzieć. Jest to dla mnie dodatkowy komplement! :>
Czy do opowiadania zainspirowała Cię "Wybranka bogów" Phyllis Christine Cast?
Na moje szczęście nigdy wcześniej o tej książce nie słyszałam, zatem nie miejcie najmniejszych obaw, że czymkolwiek będę się sugerować. Zerknęłam na opis powieści i z radością powiem, że treść mojego opowiadania różni się odeń diametralnie. :)
Myślałaś o wydaniu książki?
Nie raz, jednak póki co - za wysokie progi na moje nogi... ;) W głowie mam dwa tytuły, które w przyszłości chciałabym zamienić na papier, lecz daleko mi do myślenia o tym na poważnie. "Aeis" jest swojego rodzaju wstępem do pisania ambitniejszych rzeczy.
ROZDZIAŁ IV
Wielki
kruk podskakiwał na chudych nóżkach, ciągnąc bezwładnie lewe
skrzydło. Regularnie co kilka metrów gubił pióro. Julia stała na
początku pierzastej ścieżki i obojętnie obserwowała, jak czarny
ptak z trudem próbuje wzbić się w powietrze. Wyglądał, jakby
bardzo się spieszył i zmierzał do konkretnego celu. Dziewczyna
postanowiła iść za nim, podnosząc z ziemi kolejne pióra i
bezwiednie układając je w bukiet.
Z
czasem pęk w jej dłoni stał się na tyle gęsty, że nie mogła go
już utrzymać. Chcąc schować czarną wiązankę za jakiś pas lub
w kieszeń, dziewczyna spostrzegła, iż jest naga. Zaczęła więc
okrywać się grubymi piórami, które samoistnie przylegały do jej
ciała.
Kiedy
cała odziana w ptasi strój podniosła ostatnie pióro, kruka
nigdzie już nie było. Zaczęła szukać go wzrokiem na ciemnoszarym
niebie, lecz wokół było pusto i głucho, a pod nią otwierała się
skalista przepaść. Zdało jej się, że skoro ma pióra, to
poszybuje zaraz w stronę bezbarwnego horyzontu. Już miała zrobić
krok do przodu, kiedy do jej uszu dotarły nieprzyjemne odgłosy
stukania. Zawahała się. Nim zdążyła dokonać ponownej próby,
stukanie powtórzyło się. Ktoś pukał do drzwi.
Poczuła
zapach skórzanego materiału oraz ogarniający ciało ból. Na
czymkolwiek spała, było twarde, płaskie i kłujące. Z trudem
otworzyła oczy. Jednostajne uderzenia słyszane już na jawie
przywróciły dziewczynie strach oraz świadomość przebywania w
obcym miejscu. Kto pukał do drzwi? Gdzie się w ogóle znajdowała?
Próbując
sobie desperacko przypomnieć ostatnie chwile przed utratą
przytomności, Julia usiadła na konstrukcji z siana, kilku szmat i
futrzanej narzuty, która robiła za łóżko. Koszmarnie niewygodne
łóżko, ale przynajmniej ciepłe. Malutkie pomieszczenie z szarej
cegły rozświetlały dwa kandelabry postawione na drewnianych
stoliczkach. Na jedynym krześle w pokoju dostrzegła swoją torbę
przewieszoną przez płaszcz i wtedy po raz trzeci usłyszała
stukanie. Dopiero teraz zupełnie oprzytomniała.
Rzuciła
się do kieszeni palta w poszukiwaniu telefonu. Znalazła. „Brak
zasięgu sieci” – no oczywiście, czego innego mogła się
spodziewać w najpewniej podziemnym pomieszczeniu bez okien.
–
Nie śpisz już? – spytał ostrożnie dobiegający zza drzwi męski
głos. Julię obleciała kolejna fala strachu. Zaraz zaraz, co się
wydarzyło? Poszła za Patrykiem – nie, za Danielem. Był śnieg,
były góry... Potem jakaś msza w zrujnowanej świątyni. A, no i
ptaki. Oraz ci wszyscy dziwni ludzie w kapturach... Nastolatka
momentalnie zbladła na myśl o brodatych mężczyznach, wśród
których straciła przytomność. Ktoś ją przecież musiał tutaj
zanieść, zdjąć płaszcz, buty, przykryć futrem. Cholera.
–
Daniel? – zachrypiała w stronę drzwi. Po kilkunastu sekundach
ciszy głos odpowiedział:
–
Mogę wejść?
–
Yy, tak – odparła niepewnie, siadając z powrotem na sienniku i
przykrywając się odruchowo kołdrą, chociaż była ubrana. Z
lękiem patrzyła w stronę wejścia.
Do
pokoju powoli wkroczył Daniel, zamykając za sobą drzwi, a
następnie spokojnie siadając na krześle. Odetchnęła z ulgą,
widząc znajomą osobę, chociaż trudno byłoby określić ich
znajomość mianem bliskiej. Chłopak miał zmęczoną twarz,
podkrążone oczy, a włosy jeszcze bardziej zmierzwione niż zwykle.
Dawno nie spał. Wpatrywał się w Julię tępym wzrokiem, jakby w
oczekiwaniu albo samemu szukając odpowiednich słów. Dziewczyna
również zastanawiała się, co powiedzieć, jednak stres nie
pozwalał jej się skupić na niczym, a na usta cisnęło się tylko
pytanie „Dlaczego nie jesteś Patrykiem?”, co było tak
irracjonalne w zaistniałej sytuacji, że postanowiła milczeć. W
końcu młodzieniec podjął szorstko:
–
Jak się tu znalazłaś?
No
tak. Nadszedł ten moment, kiedy musi wytłumaczyć się ze swojego
głupiego wścibstwa. Drżącym głosem opowiedziała po kolei, jak,
myląc go z kimś innym, zabawiła się w szpiega, a później, z
zablokowaną drogą powrotu, szukała już tylko wyjścia z
kłopotliwej sytuacji. Czuła, jak z każdym kolejnym słowem się
czerwieni oraz jak bardzo obnaża przy nim swoją bezmyślność i
bezradność. Było jej wstyd, jak nigdy w życiu. Starała się
trochę nagiąć historię, określając budynek szkoły jako miejsce
spotkania oraz tworząc plotki o domniemanej szkolnej imprezie,
jednak niczym nie potrafiła usprawiedliwić swoich kolejnych czynów.
Daniel
słuchał jej uważnie, mrużąc oczy z lekkim niedowierzaniem. Kiedy
skończyła, skomentował sucho:
–
Patryk wyjechał na tydzień z rodzicami do rodziny za granicą.
To
sprawiło, że cała opowieść Julii stała się jeszcze bardziej
naciągana, a ona sama zrobiła wielkie oczy. Czyli cała niedoszła
randka była tylko perfidnym blefem. Kto ją tak okrutnie wkręcił?
Paulina? Ale dlaczego? Zresztą, jakie to miało teraz znaczenie.
–
Czym mogę stąd wrócić do domu? Moi rodzice pewnie zaczynają się
martwić, chociaż niby mogę im powiedzieć, że nocowałam u
Angeliki. Jest tu gdzieś zasięg? – podjęła z niewinnym
uśmiechem, sama nie wierząc w sens pytań, lecz Daniel wciąż nie
zmieniał wyrazu twarzy, a w odpowiedzi westchnął głęboko.
–
Posłuchaj mnie. Aeis...
–
Nie jestem Aeis. – Julia przerwała mu stanowczo, lecz po chwili
zreflektowała się, widząc poirytowanie u rozmówcy. Spuściła
wzrok: – Przepraszam, mów dalej.
–
...Aeis jest boginią, którą tutaj czcimy. Wielką panią tego
świata. Królową życia, przewodniczką dusz, strażniczką prawdy.
Zapamiętaj to dokładnie. Masz. – Wyciągnął z kieszeni złożoną
kilka razy kartkę, po czym wręczył dziewczynie i rzekł: –
Przeczytaj i z a p a m i ę t a j. Koniecznie.
–
Dlaczego? – nie wytrzymała i spytała zdezorientowana. Daniel
wykrzywił usta w niezadowoleniu.
–
Bo musisz się w nią wcielić na jakiś czas.
Żółty
płomień tańczył wesoło na knocie świecy miedzianego kandelabru.
Tuż obok leżała kartka z prędko nakreślonym krótkim tekstem, a
naprzeciwko siedziała otępiała Julia z twarzą ukrytą w dłoniach.
Nie płakała, była za to blada i roztrzęsiona. Powoli porządkowała
w głowie zasłyszane właśnie informacje i próbowała oswoić się
z nowo zaistniałą sytuacją.
–
Dwa miesiące, dwa miesiące... – powtarzała, niedowierzając.
Daniel
nie miał wiele czasu na wyjaśnienia. Starał się mówić szybko,
bez emocji i rzeczowo. A brzmiało to, jakby streszczał jakiś film
klasy B gatunku science-fiction: że to zupełnie inny świat,
którego nie znajdzie się na mapie („Równoległe uniwersum bądź
inny wymiar, jak wolisz” – określił); że przejścia między
nim a naszym są tylko jednostronne i otwierają się jedynie w
specjalnych miejscach o określonych porach. Oraz, co było
najbardziej szokujące, że czas płynie tu inaczej. I wcale nie
chodzi o ośmiogodzinne doby czy widoczne przyspieszenia ruchów
ludzi lub przedmiotów. Minuty odczuwało się normalnie, pory roku
zmieniały się co trzy miesiące, a słońce tak samo kończyło
dzień za widnokręgiem. Jedyne, co miało tu znaczenie, to stosunek
mijającego czasu między dwoma światami. Jeśli tutaj upłynęła
godzina, w „prawdziwym” świecie sekundnik przesunął się tylko
o dziesięć pozycji. Tutaj wszystko działo się o szybciej –
trzysta sześćdziesiąt razy szybciej. Podczas gdy Julia przeżywała
tydzień, rankami chodząc do szkoły, a wieczorami kładąc się
spać, w tym równoległym uniwersum mijały całe lata.
–
Że ILE razy szybciej?
–
Nie przesłyszałaś się. Jedna sekunda w naszym świecie to sześć
minut tutaj. Wiesz, dlaczego przestawiłem zegar o cztery godziny? Bo
przejście powrotne otworzy się równo za dwa miesiące tutejszego
czasu. Tyle właśnie mają trwać uroczystości związane z rocznicą
zstąpienia na ziemię Aeis w ludzkiej postaci, na które tu
przybyłem. A jest to dla mnie niezwykle istotne, bowiem należę do
bractwa Itienu. Jestem jednym z kapłanów Aeis. To najbardziej
elitarny zakon w Ardmorze. Aha, teren, na którym znajduje się ten
kompleks świątyń, należy właśnie do Ardmoru. Ale o tym się
może dowiesz przy okazji – rzekł niechętnie. – Teraz liczy się
co innego. Wiedz, że głęboko wierzę w Aeis oraz w przepowiednię
jej ponownego pojawienia. Ale nie wierzę, że spełnia się ona
właśnie teraz. – Tutaj delikatnie zadrżał mu głos i chłopak
znowu rzucił krzywe spojrzenie na dziewczynę.
–
Dwa miesiące...? – Julia nie wierzyła własnym uszom. –
Wkręcasz mnie.
–
Tak, dwa miesiące. Chyba że znajdziesz wcześniej inne przejście,
bo ja osobiście znam tylko jedno działające. A jeśli masz
wątpliwości co do moich słów, to proszę, wyjdź sobie na
zewnątrz, pospaceruj trochę po górach i sama oceń, na ile to
miejsce przypomina ci ulicę Paproci – wtrącił zgryźliwie.
Wyraźnie miał pretensję do nastolatki za zaistniałą sytuację –
skądinąd słusznie, pomyślała potem ze skruchą. Dziewczyna
spuściła wzrok w przepraszającym tonie. Łatwo było wywołać u
niej poczucie winy.
Dalej
chłopak opowiadał o konsekwencjach minionego wieczoru i
niespodziewanie przerwanej ceremonii.
–
Jesteś pierwszą kobietą od wielu stuleci, która przekroczyła
progi tej świątyni. I w ogóle chyba pierwszą osobą pozbawioną
błogosławieństwa Aeis, która to zrobiła i jeszcze żyje. A to
tylko dlatego, że miałaś cholernie nieprawdopodobne szczęście –
wycedził przez zęby. Julia bardzo żałowała swoich przewinień,
ale jednocześnie ponownie budziła się w niej niedawna ciekawość
i chęć zadawania pytań. Mając przed sobą kogoś, kto wyraźnie
orientował się w tej zawiłej sytuacji, czuła się odrobinę
bezpieczniej. Poza tym chciała wreszcie zejść z tematu wypominania
jej bzdurnych błędów.
–
Dlaczego kiedy mnie mijałeś, tam na ulicy, zachowywałeś się tak,
eee... – Desperacko szukała odpowiedniego słowa. – Tak dziwnie?
Daniel
podniósł jedną brew.
–
Tak wyglądałem? – Wydawał się lekko zaskoczony. – No cóż, w
drodze do portalu powtarzałem słowa modlitwy oraz swojej przemowy.
Mojej pierwszej przemowy, tak notabene, którą teatralnie
przerwałaś.
I
znowu uszczypliwa uwaga. Jakby miał jeszcze wątpliwości co do
odczuwania przez nią wyrzutów sumienia. Postanowiła tym razem to
zignorować.
–
A co to było, takie zielonkawe światło, które wybuchło z twojego
pierścienia?
–
To właśnie błogosławieństwo naszej bogini, które zaklęte jest
w tym szmaragdzie. – Po tych słowach wskazał na serdeczny palec
prawej dłoni, gdzie na powierzchni turkusowego kamienia iskrzyły
się odbicia pląsających płomieni. – Teraz jesteś naznaczona
piętnem Itienu, choć dla ciebie pewnie nic to nie znaczy. –
Westchnął.
–
Rzuciłeś na mnie czar po to, żebym zemdlała? – Nastolatka
uniosła brwi.
–
To reakcja nieprzygotowanego organizmu na tę częstotliwość
światła. Poza tym musiałem. Ci głupcy byli tak zaaferowani
hipotetycznym pojawieniem się Najświętszej, że nie zdążyli
wyczuć w tobie braku jakiejkolwiek aury. Inaczej pewnie od kilku
godzin albo byłabyś martwa, albo dogorywałabyś na śnieżnym
pustkowiu. Jak już mówiłem, kobietom nie wolno przekraczać progów
świątyni.
Julia
wzdrygnęła się po tych słowach, chociaż Daniel mówił już
cieplejszym tonem.
–
Ale dlaczego? – zapytała zupełnie zakłopotana.
–
Tylko jedna pani może przebywać w świętym miejscu i zawsze będzie
nią Aeis – odparł niejasno. – Wejście do jej świątyń jest
zakazane zwykłym ludziom. Nie mam pojęcia, co by z tobą zrobili,
ale dziękuj bogom, ba – boskim ptakom, a przede wszystkim dziękuj
wielkiej Aeis, za to, że zdołałem ich przekonać i nadal żyjesz.
Ale teraz surowo zapłacisz za to zbezczeszczenie. – Jego głos
ponownie spoważniał. – Błogosławieństwo Aeis to zaszczyt,
którego dostępują tylko nieliczni. Ty zaś na nie nie zasłużyłaś
i najświętsza Aeis, zamiast chronić, może chcieć cię teraz
ukarać. – Popatrzył srogo na dziewczynę, do której nie wszystko
jeszcze docierało.
–
Większość z kapłanów to starzy ślepcy, którzy całe życia
zatracili na służeniu w świątyni – kontynuował. – Wielu z
nich, tak jak ja, przybyło z zewnątrz. Z „naszego” świata.
Większość jednak już nie powróciła i albo dawno pomarła, albo
z wiekiem zapomniała o swoich domach. Nieliczni założyli nowe
rodziny, a ich ciała przystosowały się do tutejszego biegu czasu i
zaczęły normalnie starzeć. Moi dawni rówieśnicy skonali, a
niektórych sędziwych kapłanów pamiętam ze swoich poprzednich
podróży jako ledwie trzynastolatków. Umrą pewnie i oni w tym
podłym, zimnym świecie, nigdy nie powracając do swych rodzin, choć
tak naprawdę dla ich bliskich minęło tylko parę tygodni.
Dziewczyna
obserwowała z przejęciem, jak rozdrażniona dotychczas twarz
Daniela przybrała wyraz szczerego smutku. On naprawdę żałował
tych biednych ludzi, którzy samolubnie poświęcili swoje życia dla
niezrozumiałych uciech mroźnego równoległego świata. Ale w tym
krótkim, pełnym strapienia spojrzeniu było coś więcej, jakaś
osobista pobudka i poruszenie. Nie śmiała jednak zapytać.
–
Julia, słuchaj, bo mamy mało czasu. – Daniel po raz pierwszy
zwrócił się do niej po imieniu. Ucieszyła się w duchu, że
zapamiętał, chociaż momentalnie zrobiło się jej jeszcze bardziej
głupio, skoro sama do wczoraj nie rozróżniała go z Patrykiem. To
stanowczo wypowiedziane polecenie przywróciło jej skupienie. –
Oni są święcie przekonani, że to właśnie t y jesteś inkarnacją
Aeis. Mija dokładnie tysiąc pięćset lat od jej przybycia, a ty
zjawiasz się wśród ptasiego harmideru ni stąd, ni zowąd, podczas
pierwszej ceremonialnej mszy. Nikomu nie przemówimy do rozsądku, bo
twoja historyjka jest dość absurdalna, a obecnie nikt poza mną nie
używa tego przejścia ze świata zewnętrznego. – W tym momencie
zawahał się.
–
Nikt poza tobą?
–
Nikt. Już nikt – odrzekł krótko chłopak, lecz głos mu dziwnie
zadrżał, jakby mówił nieprawdę lub nie był pewien swoich słów.
Najwyraźniej czegoś nie chciał jej powiedzieć. Mimo to dziewczyna
wykorzystała ciszę na wyrzucenie następnych nękających ją
pytań.
–
Skąd w ogóle wiesz o tym miejscu? O tej całej Aeis? Czy Patryk też
tutaj był? No bo dlaczego niby przejście znajduje się tak po
prostu pod naszą szkołą? I co-
–
Na litość boską, dość! – Daniel krzyknął tak
niespodziewanie, że aż podskoczyła. – Na włosku wisi twoje i
teraz zapewne także moje życie, a ty o takie pierdoły pytasz! W
dodatku szlag mnie trafia, bo ja czekałem na zjawienie się Aeis, a
nie jakiejś nieprzytomnej nastolatki! Dziewczyno, ogarnij się, czas
ucieka! – Oczy młodzieńca zapłonęły w eskalacji złości.
Julia wstrzymała oddech. – Wykuj na pamięć tę pieprzoną
kartkę, a ja potem przemycę ci jakąś księgę z mitologią
Per'imu. Musisz, do cholery, przynajmniej orientować się w swojej
własnej historii! Przez dwa miesiące nie możesz ani na chwilę
wzbudzić wątpliwości, że to właśnie TY jesteś współczesną
inkarnacją Aeis, bo inaczej oboje skończymy w trupiarni – ty za
szerzenie herezji, a ja za kłamstwo oraz impulsywne podjęcie
decyzji. Czy zrozumiałaś jasno?
Dziewczyna
zaczęła pojmować, że to nie są żarty ani zabawa w przygodę.
Musi stawić nagle czoło obcej kulturze i religii, jednocześnie
sprawiając wrażenie, że to dla niej chleb powszedni. Jej umysł
zatrwożyła myśl o liczbie potencjalnych okazji do potknięcia i
zdradzenia się.
Czuła
się jak karcone przez rodzica dziecko. Nie przypuszczała, że
chłopak, którego jeszcze dzień wcześniej traktowała jako
ewentualnego partnera do randki w ciemno, jest w stanie tak ostro ją
zganić i gwałtownie wybuchnąć krzykiem. Jego gęste brwi pod
ciemnymi kosmykami włosów zmarszczyły się, a nozdrza orlego nosa
lekko poszerzyły. Na bladych policzkach pojawiły się delikatne
rumieńce. Dziewczyna doznała na moment dziwnego uczucia egzaltacji,
choć świadomość powagi sytuacji szybko zgasiła niecodzienne
wrażenie i kazała jej skinąć głową.
–
Tak. Chyba rozumiem. – Pełen strachu głos ledwo dotarł do jej
własnych uszu.
Nastała
chwila ciszy, która powoli gasiła wzburzone emocje i napiętą
atmosferę. Daniel zamknął oczy i złapał się za głowę.
Wyglądał na wyczerpanego i skonsternowanego.
–
Dobra, to na razie tyle. – Wstał z krzesła i rozejrzał się po
pokoju. – Jutro wyruszamy do zachodnich świątyń, lecz już
dzisiaj pokażesz się na mszy. Musisz pobłogosławić wiernych –
rzekł obojętnie, nie zważając na pytającą minę nastolatki, po
czym wyjął z kieszeni jakąś różową kostkę i położył ją na
stoliku. – Masz trochę mydła, przyda ci się. Potem przyniosę ci
trochę pasty do zębów, szczoteczkę musisz skombinować sobie sama
– wyszczerzył zęby. Z błyskiem w oczach wskazał na kąt
pomieszczenia, gdzie znajdowały się dwie ceramiczne misy, z których
jedna była pełna wody, oraz nieduże drzwiczki wbudowane w ścianę.
– Aha, toaleta i zsyp na odpady są tam. Życzę ci miłego pobytu
w Ardmorze, Julio.
Te
ostatnie, pełne ironii słowa, odbijały się echem w głowie
nastoletniej panny Potockiej niczym w bezdennej studni. Miała ledwie
kilka godzin, aby przygotować się na dwumiesięczne wakacje w
krainie pełnej mrozów i średniowiecznych warunków życia. Jedynym
pocieszeniem była myśl, że przynajmniej w domu nie zdążą za nią
zatęsknić. Prędzej ją samą dopadnie nostalgia, bo nie pokładała
wielkich nadziei na wsparcie ze strony zezłoszczonego Daniela. Zbyt
drastycznie namieszała mu w planach, nie ma co. Bolało ją bardzo
przeświadczenie, jak trudno będzie naprawić tę niefortunnie
rozpoczętą znajomość, szczególnie że chłopak ewidentnie
skrywał przed światem własne problemy. A teraz Julia stała się
kolejnym brzemieniem, które młodzieniec musi dźwigać przez całe
dwa miesiące. I wszystko przez jedną, głupią, w dodatku własną
decyzję.
Siedziała
zatem na krześle roztrzęsiona, zerkając raz po razie na
nieszczęsną karteczkę i usilnie próbując skupić się na jej
treści. Jeszcze nigdy zrozumienie i przyjęcie do wiadomości raptem
kilkunastu zdań nie przychodziło jej z takim trudem.
Julio,
od
dziś Twoje imię brzmi Aeis.
Jak
Księga głosi:
Jesteś
jedyną władczynią dusz, ziarenek życia, które prowadzisz w
odpowiednie miejsca i sadzisz, aby wyrosły z nich żywe istoty. Od
Ciebie zależą ich korzenie.
Twoja
święta psyche*
zrodziła się z najczystszej Prawdy, której strzeżenie jest Twym
zadaniem. Wyszukujesz zepsute ziarna, fałszywe dusze, i karzesz je
adekwatnie do popełnionych grzechów. Twoimi powiernikami są czarni
ptasi słudzy, którzy pełnią rolę przewodników zabłąkanych
dusz.
Mieszkasz
w Per'imie, krainie bogów. Swoją rangą i ważnością wyrastasz
ponad wszystkie inne bóstwa poza jednym – Ageonem, bogiem śmierci
i fałszu, Twym partnerem w Czasach Powstania, z którym spłodziłaś
świat.
Jesteś
panią nas wszystkich.
Jesteś
Aeis.
~*~
*dusza
O opowiadaniu
GENEZA
Nie będę owijać w bawełnę: bezpośrednią pobudką do stworzenia tego opowiadania była chęć napisania parodii współczesnych harlequinów dla nastolatków. Fabuła miała być absurdalna, wyolbrzymiona, miejscami groteskowa. Z momentem wymyślania hstorii jednak zdecydowałam się przekształcić pierwotną ideę w pastisz, czyli jedynie uchwycenie cech najbardziej charakterystycznych dla tego typu powieści. Również i ten pomysł upadł, jak tylko byłam w połowie trzeciego rozdziału...
Ostatecznie nie wiem, jak nazwać ten twór, któremu na imię "Aeis: Fałszywa Dusza". Chcę zawrzeć w tym opowiadaniu wszystkie najlepsze oraz najistotniejsze elementy, które tworzą porywającą historię dla nastoletnich czytelników (głównie czytelniczek) romansów fantasy i im podobnych. Chcę chwytać za emocje, bawić i wzruszać, a jednocześnie pokazać, że wymarzona przygoda niekoniecznie musi być przyjemna, oraz że wampiry wbrew pozorom nie świecą iskierkami... ;)
FABUŁA
Z jednej strony linia fabularna będzie opierała się na znanych wszystkim schematach (czyli m.in. dylematy wyborów, zderzenia ideałów z brutalną rzeczywistością, romanse, tajne organizacje, bitwy, magiczne zjawiska, przepowiednie i mnóstwo innych!), z drugiej jednak zamierzam uczynić ją nieprzewidywalną nawet dla kogoś, kto przeczytał tysiące podobnych opowiadań. Zadanie niełatwe, ale dam z siebie wszystko. :)
Najważniejszym wątkiem będzie przemiana głównej bohaterki. Oczywiście wewnętrzna. Nie chciałam startować z wszędobylską Mary Sue, dlatego Julia nie grzeszy ani urodą, ani inteligencją. Ma dość słaby charakter, sporo kompleksów oraz woli pozostać w cieniu innych (vide: Angelika). Jednocześnie jest osobą nadzwyczaj ciekawską oraz bujającą w obłokach, co - jak widać - ściąga na nią same kłopoty. I te właśnie cechy zamieszam u niej zmienić. Jak? Zobaczycie sami. :)
TECHNIKALIA
Spora część opowiadań czy powieści obracająca się wokół tematyki fantasy i romansu z nastolatką w tle jest pisana narracją pierwszoosobową. Ja jednak zdecydowałam się na coś innego. Już na samym początku w prologu wyjaśniam, dlaczego Julia sama nie opowiada tej historii. Dochodzi do tego moja osobista awersja do pierwszoosobowej narracji, bowiem nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że jedna osoba mogła zapamiętać tyle szczegółów z danej historii. :D Dlatego właśnie zdecydowałam się na narrację trzecioosobową, jednak pisaną z perspektywy głównej bohaterki. Oznacza to, że narrator nie jest wszechwiedzący (poza nielicznymi wtrętkami) i czytelnik poznaje świat razem z Julią.
"Aeis: Fałszywa Dusza" to tytuł dwuczłonowy. W domyśle jest to pierwsza (lub niezależna) część z uniwersum Aeis. Zakładam, iż w przyszłości powstaną albo kolejne części opowiadania, albo zupełnie oderwane od jego fabuły inne twory powiązane z tym światem, krainą Ardmor itp.. Nie lubię zawczasu zamykać sobie wrót do potencjalnych wariacji, a dodatkowo motywuje mnie to do dalszego pisania. ^^
Za betatesty opowiadania odpowiada cudowna Leleth, bez której żyłabym w wiecznym strachu przez zapomnianymi przecinkami, literówkami czy innymi trudnymi do wyłapania błędami.
~*~
Bohaterowie
Z góry zaznaczę, iż dział powstał na specjalne zamówienie, jako że pierwotnie nie zamierzałam go tworzyć. Uznałam jednak, iż warto przynajmniej pokazać bohaterów tak, jak sama ich sobie wyobrażam. Zapraszam zatem do zapoznania się z jeszcze skromną galerią postaci, która z dalszym biegiem historii będzie uzupełniana o nowe nowe oraz informacje dotyczące starych. Jeśli czas pozwoli, postaram sie również przemalować pozostałe portrety. :>
JULIA POTOCKA
WIEK: 17 lat
ZNAK ZODIAKU: Ryby
WŁOSY: kasztanowe i lekko falujące;
OCZY: szare, zawsze szeroko otwarte;
WZROST: 165 cm;
CECHY SZCZEGÓLNE:
blada cera, brwi wyraźnie zarysowane i delikatnie przekrzywione do
góry, nadając twarzy częstą ekspresję zdezorientowania lub lęku;
OSOBOWOŚĆ:
nad wyraz ciekawa świata, trochę infantylna idealistka, oderwana od rzeczywistości marzycielka, wrażliwa, łatwowierna i często ulegająca innym,
żądna sprawiedliwości, wiecznie poszukująca własnego "ja";
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): główna bohaterka, domniemana inkarnacja bogini Aeis;
DANIEL ZE SHYADU
WIEK: 19 lat;
ZNAK ZODIAKU: Wodnik;
WŁOSY: ciemnobrązowe, w wiecznym nieładzie;
OCZY: jasnobłękitne, często podkrążone;
WZROST: 176 cm;
CECHY SZCZEGÓLNE: chorobliwie blada cera, gęste brwi, orli nos, wyraźne kości policzkowe, błędne spojrzenie;
OSOBOWOŚĆ: wyjątkowo uparty, wierny swoim ideom, bardziej ceniący dane słowo aniżeli zdrowy rozsądek, dobroduszny i pragnący dobra, lecz jednocześnie niecierpliwy, wybuchowy, nieprzewidywalny;
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): pierwszy główny bohater męski, protektor i powiernik Julii podczas podróży przez Ardmor;
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): mityczna bogini dusz, władczyni życia, strażniczka prawdy, czczona przez Ardmorczyków jako najważniejsza mieszkanka Per'imu (królestwa bogów); jej symbolem jest czarny ptak;
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): kapłan pierwszego stopnia w świątyni Aeis, podróżnik i pielgrzym, większość życia poświęcił na wędrówkach w odległe rejony, aby rozsławiać boginię; główny antagonista na obecnym etapie historii;
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): pierwszy arcykapłan w najstarszej świątyni poświęconej Aeis, główny decydent i mentor dla pozostałych kapłanów;
ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): pierwszy główny bohater męski, protektor i powiernik Julii podczas podróży przez Ardmor;
BOGINI AEIS
WIEK: nieznany;
ZNAK ZODIAKU: nieznany;
WŁOSY: jasnozłote, falujące;
OCZY: srebrne, lekko skośne;
WZROST: nieznany;
CECHY SZCZEGÓLNE: nieskazitelne, delikatne rysy twarzy, zjawiskowa, eteryczna;
OSOBOWOŚĆ: wedle doniesień zachowanych w księgach kapłanów Itienu: szczera, sprawiedliwa, obiektywna, niewybaczająca, butna, nieprzewidywalna;ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): mityczna bogini dusz, władczyni życia, strażniczka prawdy, czczona przez Ardmorczyków jako najważniejsza mieszkanka Per'imu (królestwa bogów); jej symbolem jest czarny ptak;
SERGIUSZ FARGARATH
WIEK: 22 lata;
ZNAK ZODIAKU: Skorpion;
WŁOSY: kruczoczarne, zaczesane do tyłu;
OCZY: piwne, głęboko osadzone;
WZROST: 181 cm;
CECHY SZCZEGÓLNE: podłużna twarz, równy zarost, kozia bródka, przenikliwe spojrzenie i szyderczy, często wręcz szatański uśmiech;
OSOBOWOŚĆ: tajemniczy i milczący, skrzętnie chroni swoją prywatność i życie poza świątynią; cyniczny, bez skrupułów dążący do własnych celów, podejrzliwy, wpływowy;ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): kapłan pierwszego stopnia w świątyni Aeis, podróżnik i pielgrzym, większość życia poświęcił na wędrówkach w odległe rejony, aby rozsławiać boginię; główny antagonista na obecnym etapie historii;
ELMUD NEGWAR
WIEK: 73 lata;
ZNAK ZODIAKU: Bliźnięta;
WŁOSY: siwe, zmierzwione;
OCZY: niebieskie;
WZROST: 173 cm;
CECHY SZCZEGÓLNE: gęsta siwa broda i wąsy, wydatny nos, kwadratowa twarz, zmarszczki charakterystyczne dla częstego uśmiechu;
OSOBOWOŚĆ:
powierzchownie lekkoduch i ekstrawertyk, dusza towarzystwa, łatwo dający się ponieść emocjom, w rzeczywistości zaś perfekcjonista, ostrożny w swoich decyzjach i doświadczony życiem mędrzec, potrafiący w mig przejrzeć drugiego człowieka, głęboko wierzący w Aeis;ZNACZENIE W HISTORII (na chwilę obecną): pierwszy arcykapłan w najstarszej świątyni poświęconej Aeis, główny decydent i mentor dla pozostałych kapłanów;
ZIEMSKIE WCIELENIE AGEONA
(wkrótce)
~*~
O trzecim rozdziale słów kilka...
Pora na pierwszy news z prawdziwego zdarzenia. Przede wszystkim: dziękuję Wam za atak wspaniałych i motywujących komentarzy! Przyznam, że zaskoczył mnie tak duży oraz pozytywny odzew tuż po otwarciu bloga. :3 Ponad 600 odsłon! To jedynie dodaje mi energii na dalsze pisanie!
Dzisiaj prezentuję Wam trzeci rozdział opowiadania, najbardziej istotny dla dalszej fabuły. Zamykam nim wstęp do całości, dając podwaliny całej historii.
Mam nadzieję, że nie piszę zbyt długich rozdziałów oraz że nie przesadzam z opisami. ;) Ale jakby co, nie martwcie się - kolejne części będą aż kipiały od dialogów, bo opowiadanie dopiero się rozkręca!
W najbliższych dniach postaram się wrzucić na stronę:
- F.A.Q.. Dostałam trochę pytań i pomyślałam, że warto byłoby je zebrać w jedno miejsce.
- Dział "Bohaterowie". O tak, nareszcie poznacie twarze pierwszych najważniejszych postaci z opowiadania.
- Rozdział IV...? Mam wielką nadzieję, że zdołam go napisać jeszcze w tym tygodniu!
Tymczasem ściskam gorąco i zachęcam do wyrażania swoich opinii lub propozycji w komentarzach!
~*~
ROZDZIAŁ III
Ogłuszający,
jednostajny szum wypełnił jej głowę, a przed oczami pojawiła się
bezkresna biel bez widocznej ziemi, nieba czy horyzontu. Chciała
złapać się za uszy, ale nie czuła, aby ruszała rękami;
spróbowała zasłonić oczy, ale dłonie odmówiły jej
posłuszeństwa, a zamykane powieki wciąż ukazywały ten sam biały
świat. To było koszmarne. Miała wrażenie, że się dusi, że ta
pozornie pusta przestrzeń zaraz ją przygniecie. Myślała, że cała
wiruje, chociaż nie odczuwała żadnego ruchu ani nie potrafiła
rozróżnić góry od dołu. Było coraz głośniej, coraz jaśniej,
coraz szybciej, aż zdało jej się, że zaraz wybuchnie.
Gwałtowny
powrót grawitacji powalił ją na ziemię. Zapadła cisza,
przerywana sporadycznie echem kapiących w oddali kropli wody. Julia
objęła mocno głowę i trwała w bezruchu dłuższy czas, próbując
otrząsnąć się po przeżytej właśnie traumie oraz zdobyć
pewność, że ten koszmarny szum wplątany w wirującą biel już
nie wróci. Kiedy wreszcie odważyła się podnieść wzrok i
rozeznać w okolicy, była zdezorientowana. Zobaczyła ten sam portal
z rzeźbą kobiety, te same schody na górę. Nadal znajdowała się
w kamiennej komnacie?
Jednak
chwila oprzytomnienia pozwoliła ocenić, iż obecne pomieszczenie
mimo wszystko różni się od poprzedniego. Było puste i bardzo
ciemne, a ze szczytu schodów jarzyło się delikatne płomienne
światło i tylko dzięki niemu dało się dostrzec kontury
otoczenia. Dziewczyna obejrzała się i, ku niemałemu przerażeniu,
spostrzegła jedynie kamienną ścianę. Żadnego portalu, żadnego
powrotnego przejścia. Cóż za pech z tymi drzwiami dzisiaj,
pomyślała. Znowu pozostaje jedynie droga naprzód.
Im
wyżej wspinała się po schodach, tym mocniej biło jej serce.
Poczuła powiew mroźnego wiatru i zapach zimy, więc odruchowo
poprawiła chustę i zapięcie płaszcza, które niestety srodze
ucierpiały podczas przygód z brudnymi skałami. Dotarła na górę,
gdzie znajdowało się wyjście z jaskini. Do ściany przymocowano tu
niewielką pochodnię, która już dogasała, migocząc
pomarańczowymi iskrami. Na zewnątrz panowała noc, a śnieg padał
obficie.
I
właśnie nie wszystkie dotychczasowe niespodzianki, tylko te
lądujące na nosie i policzkach płatki najzwyklejszego białego
puchu stanowiły granicę cierpliwości nastolatki. To było już po
prostu zbyt wiele, aby traktować obecne zajścia poważnie! Julia
nigdy nie doświadczyła podobnie realistycznego snu, zatem do teraz,
do tych przeklętych płatków śniegu, nawet przez moment nie
wątpiła w realność wydarzeń. Obecnie jednak chciało jej się
śmiać. To NIE MOŻE być prawdziwe. Nie ma opcji. Może czegoś się
naćpała? Oczywiście, to również byłoby dziwne, jako że
dziewczyna stroniła od używek, jednak na bank, na sto procent, nie
byłoby dziwniejsze, niż właśnie rozpościerający się przed nią
krajobraz ośnieżonych ruin na tle górskich łańcuchów!
Znów
zawirowało jej w głowie, tym razem jednak od wysokości oraz
nadmiaru rześkiego powietrza. Po prawej stronie oraz przed sobą
miała przepaść. Po lewej jednak prowadziła w dół kamienista
wąska ścieżka, wijąca się wzdłuż masywu skalnego wysokiego na
jakiś tysiąc metrów. Jaskinia mieściła się mniej więcej w
połowie drogi od ziemi do szczytu, a i tak dziewczyna ledwie mogła
dostrzec czubek góry. W dół wolała nie patrzeć.
Nastolatka
przyznała, że owszem, nie zdążyła jeszcze dobrze poznać swojego
nowego miejsca zamieszkania. W zasadzie poza trasą do szkoły i do
centrum nie orientowała się wcale, gdyż wszędzie indziej zawozili
ją znajomi. Ale dałaby sobie rękę uciąć, że w tym rejonie
kraju nie ma żadnych cholernych gór! I w co ja się wkopałam,
westchnęła.
Kłęby
śnieżnego pyłu krążyły w powietrzu i nieprzyjemnie szczypały w
skórę. Gdzieś w oddali słychać było pokrakiwanie ptaków. Nocna
sceneria wyglądała niczym ciemność zalana mlekiem, jednak kiedy
Julia wytężyła wzrok, dostrzegła kilka niewyraźnych światełek
wśród nieokreślonych ruin na dnie doliny. To świadectwo obecności
człowieka przypomniało jej o osobie, przez którą tu w ogóle
wylądowała. Wzięła się w garść i zaczęła wokół szukać
śladów kogokolwiek, kto ostatnio przemierzał przełęcz. Przecież
to było zaledwie parę minut temu, chłopak nie mógł odejść
daleko.
Tuż
za wejściem do jaskini, pod tlącą się pochodnią, znalazła
niewyraźne odciski ogromnych butów. Bingo. I chociaż na kamiennej
ścieżce śnieg już zdążył pokryć wszelkie ślady niedawnej
wędrówki, nastolatka miała pewność, że odpowiedzi na swoje
pytania bez wątpienia znajdzie wewnątrz ruin. Wciąż bowiem
naiwnie żyła nadzieją, iż cały ten ambaras okaże się jednym
wielkim nieporozumieniem, które da się logicznie wyjaśnić.
Kolejne
pół godziny dziewczyna spędziła na powolnej podróży w głąb
doliny. Ścieżka, miejscami wąska na najwyżej metr i cholernie
śliska, usłana była kamieniami, gałęziami oraz czymś, co
podświadomość Julii nazwała kośćmi. Po bliższym rozpoznaniu
okazało się, że to tylko korzenie martwych drzew, ale wyobraźnia
nastolatki już zaczęła pracować, a przerażenie się powiększać.
Im niżej schodziła, tym więcej napotykała dowodów ludzkiej
bytności: kawałki szklanych i glinianych naczyń, brudne strzępy
szmat, drewniane koło czy zardzewiałe sztućce – wszystko
zniszczone, zgubione bądź pozostawione dawno temu na pastwę mrozu
i wilgoci.
Kto
tędy podróżował? Dlaczego nikt tego nie posprzątał? Co to w
ogóle za miejsce? Liczba pytań rosła tak dynamicznie, że
nastolatka zaczęła mieć obawy, czy wszystkie spamięta.
Zbliżające
się ruiny bardziej przypominały zbiorowiska ułożonych przypadkowo
cegieł aniżeli pozostałości po budowlach czy świątyniach.
Niemniej światła pochodni były coraz jaśniejsze i jak magnes
przyciągały zmarzniętą na sopel lodu Julię, która nie czuła
już nosa i uszu, a głowę zdobiła jej czapka z mroźnego śniegu
zamiast własnoręcznie szydełkowanej wełny. Ubrała się w końcu
na chłodny jesienny wieczór, a nie zimową wycieczkę po górach! Z
radością dotarła pod kamienne zadaszenie i, na ile to było
możliwe wśród śnieżnej zawiei, ogrzała się trochę przy
ciepłodajnym płomieniu.
Ceglany
mur był nierówny, pełen dziur i walającego się wokół gruzu.
Wyglądał niemalże, jakby groził rychłym zawaleniem. Przez
szczeliny, prócz świstu wiatru, uszy dziewczyny dobiegł głęboki
dźwięk, przypominający brzmienie ludzkiego głosu. Ucieszyła się,
że idzie w dobrym kierunku. Podążając za echem wzdłuż ściany,
kilkanaście kroków za rogiem, Julia zaszła pod wielkie drewniane
wrota oraz dwie gigantyczne kolumny, chyba jedyne elementy ruin
nietknięte przez czas. Głos wyraźnie dobiegał z wewnątrz i swoim
wzniosłym tonem wskazywał na czyjąś przemowę.
Weszła
do środka z przeczuciem, że zaraz pewnie i to wejście zostanie
zamknięte. Ale już miała to gdzieś. W gorsze bagno nie może już
zabrnąć, prawda? Prawda?...
W
nieoświetlonej komnacie było cieplej, lecz nadal nieprzyjemny chłód
wlatywał przez otwory w ścianach. Bezpośrednio naprzeciwko wrót,
z muru zwisały ciężkie ciemnoczerwone zasłony. Pośrodku nich
majestatycznie prezentował się wysoki na co najmniej pięć metrów
gobelin z wizerunkiem jasnowłosej kobiety otoczonej stadem czarnych
ptaków – zapewne tej samej damy, która widniała na portalowej
rzeźbie. Niewiasta stała z rozłożonymi rękoma, odziana w
skromną, lecz półprzeźroczystą suknię. Po jej prawicy, tuż nad
dłonią, unosił się wizerunek księżyca z karykaturalną,
wykrzywioną w grymasie twarzą; po lewej zaś stronie, w ten sam
sposób, lewitowało cudaczne słońce. Kobieta najwyraźniej frunęła
w powietrzu, bowiem w tle umieszczono liczne chmury, czarne ptactwo,
a na dole gobelinu wytkano malutkie budynki, pola oraz lasy.
Julia
zapewne chętnie popodziwiałaby ten precyzyjnie wyszyty obraz, gdyby
nie panujący półmrok, przykry chłód, nieustępujący niepokój
oraz wciąż narastająca ciekawość. Po obu stronach komnaty
znajdowały się schody prowadzące w dół.
Głos
mężczyzny – teraz była już tego pewna – stawał się coraz
bardziej wyraźny, choć nadal zakłócany echem. Aura otoczenia
przywiodła dziewczynie na myśl wielki pusty kościół oraz księdza
odprawiającego śmiertelnie nudne kazanie. Nawet podobnie pachniało,
a i tembr jego głosu brzmiał kościelnie. Czyżby na dole odbywała
się jakaś msza?
Zeszła
na potężną kondygnację zdobioną w większości zrujnowanymi
arkadami i kolumnami. Wysokie, łącznie trzypiętrowe krużganki,
otaczały leżący w głębi dziedziniec, wielki na przynajmniej dwa
szkolne boiska.
Widok
był niesamowity. Mury wokół kondygnacji pięły się ku szczeremu
niebu, setki metrów do góry, kończąc się na nierównych
wysokościach. Za czasów swojej świetności świątynia ta musiała
być wspaniałym, dorównującym górom budynkiem, budzącym respekt
nawet u bogów. Teraz po dawnym majestacie ostały się jedynie
ścienne wieże z dziurami, które trudno było odróżnić od okien,
niedające schronienia nawet przed czymś tak prozaicznym jak
padający śnieg. Owe wnęki oraz zadaszenia dały jednak dom stadom
dzikich czarnych ptaków, które chmarami obsiadły każdy wolny od
wilgoci fragment kamienia i spoglądały z góry na odbywające się
w dole widowisko.
A
tam, na placu, gęsto tłoczyły się setki zakapturzonych postaci.
Wszyscy zgromadzeni byli wokół olbrzymiego pomnika, który
rozmiarami doganiał mury budowli. Julia rozpoznała w figurze
kobietę z popiersia i gobelinu. Stało się jasne, iż rzeźba
przedstawiała królową bądź boginię. Postać wznosiła w stronę
nieba prawą dłoń w geście przywitania, a jej włosy kryła gęsta
warstwa śniegu przypominająca koronę. Naprzeciwko pomnika, pod
jasnym marmurowym blokiem, twarzą zwróconą do zebranych,
przemawiał siwobrody mężczyzna.
–
...i odtąd jej kamienne spojrzenie zagląda w głąb duszy każdego
człowieka, czy młody, czy stary; czy grzesznik, czy prawy; czy
wierny, czy heretyk... – głosił natchniony starzec.
Kryjąc
się w cieniu, Julia powoli zeszła na najniższą kondygnację i
wspięła się na jeden z bloków marmuru ukrytych za kolumnami. Stąd
mogła zarówno idealnie obserwować plac, jak i słyszeć prawie
każde słowo mówcy. Od początku miała dobre przeczucie co do
drogi; każdy ze zgromadzonych ludzi odziany był w dokładnie taki
sam płaszcz, jak ten, który widziała wcześniej na śledzonym
chłopaku. Wystarczyło chwilę poszukać wzrokiem...
Jest!
Stoi tam! Na wzniesieniu obok przemawiającego, wśród dwóch innych
mężczyzn, stał nikt inny, tylko Patryk. Miał zamknięte oczy, a w
dłoniach miętolił jakiś świstek papieru. Cały czas wyraźnie
się denerwował.
Siwobrody
mężczyzna zamilkł. Ton oraz temat jego mowy były tak bardzo
wzniosłe, że nawet mimo wysiłku Julia nie potrafiła sobie
przypomnieć, o czym on właściwie mówił. Na pewno o tej
wszędobylskiej kobiecie, ale kim ona jest? Nastolatka poczuła się
jak po nudnej lekcji filozofii.
Wtem
na miejsce starca wszedł Patryk. Dziewczyna momentalnie wlepiła w
niego szeroko otwarte oczy i nastawiła uszy. Czyli on też będzie
przemawiał? Trzecioklasista? W tym świętym i tajemniczym miejscu
pełnym dziwnych starców? Tego się nie spodziewała.
Jeden
z ptaków zleciał tuż pod blok marmuru, na którym usadowiła się
Julia, i zaczął donośnie krakać. Noż cholera, akurat teraz!
Schowała się prędko z powrotem za kolumnę, coby przypadkiem
skrzeczący odgłos nie przykuł niczyjej uwagi. Pozostało jej
słuchanie, jak ciepły, dźwięczny głos rozpoczął swoją
przemowę:
–
Drodzy zebrani tu bracia! Najwyżsi kapłani Itienu! Bogowie
zamieszkujący Per'im! Wypełnia mnie radością myśl, iż w tak
chwalebnym dniu doznałem zaszczytu przemawiania do was. –
Młodzieniec tak bardzo był przejęty, że musiał przerwać, kiedy
głos zaczął mu się lekko załamywać. Jednak mimo to, w
kontraście do siwobrodego, jego mowa była miodem na uszy, a
przynajmniej dla Julii.
–
Kra, kra! – zaskrzeczała wrona. Dziewczyna z lękiem obserwowała,
jak ptak zbliżał się do niej z dziwnym zaciekawieniem w oczach,
przekrzywiając łebek to w jedną, to w drugą stronę. – Kra!
–
W tysiąc pięćsetną rocznicę zstąpienia na ziemię Aeis, w tym
świętym okresie dla całego bractwa Itienu i każdego wyznawcy
naszej pani, pozwolę sobie przytoczyć fragment z Księgi
Przepowiedni, tę nieutraconą jeszcze nadzieję, która każdego
dnia wypełnia nasze serca.
W
tym momencie zaszeleścił skrawek papieru, a młodzieniec wziął
głęboki wdech.
–
Kra! – Natrętna wrona nie dawała Julii spokoju, akurat kiedy
nastolatka naprawdę chciała słuchać dalej. Głos chłopaka był
jak piękna melodia. Mimowolnie pochłaniała każde słowo,
szczególnie że mówił coraz śmielej i głośniej. Kim była Aeis?
Och, ileż pytań będzie miała do Patryka, kiedy ta cała ceremonia
dobiegnie końca!
–
Bogini Aeis! – zaczął odważnie chłopak, udzielając tym samym
odpowiedzi na myśli dziewczyny. – O, matko prawdziwych dusz,
kochanko życia, przywoływaczko wiatru. Tak jak ongiś, zrodzona z
aniołów, przybyłaś na ziemię, by strzec swych błędnych dzieci
przed niebezpieczeństwem, któremu na imię ułuda... – Gdzieś z
głębi dobiegło głośne „kra!”. – ...Tak wierzymy, iż lada
dzień zlecisz do nas, wiernych, prowadzona przez wiatry skrzydlatych
towarzyszy, i ponownie obdarzysz nas łaską swej dobroci i siły. –
Młodzieniec zrobił krótką przerwę, aż echa jego ostatnich słów
(oraz wroniego krakania) umilkły.
–
Bracia najmilsi! – kontynuował już bardziej spokojnie. – Ten
moment wiele dla mnie znaczy. Pamiętam swoją inicjację, jak by to
było ledwie wczoraj. A dziś? Stoję pod pomnikiem Najwspanialszej,
będąc godzien uwagi waszych uszu i oczu. – (kra!) – Ja, Daniel
ze Shyadu, będę...
C-co?
Czy dobrze usłyszała? Daniel?! Czyli ten drugi chłopak, znajomy
Patryka? Czy to oznacza, iż od samego początku Julia podążała za
złą osobą?!
Zszokowana
dziewczyna gwałtownie wychyliła głowę, tak jakby patrzenie miało
potwierdzić zasłyszane słowa. W tym momencie wrona obrała sobie
za cel jej nogę, bezczelnie się na niej usadawiając. To, co się
wydarzyło dalej, trwało zaledwie kilka sekund, a było najbardziej
niefortunną reakcją łańcuchową o najpoważniejszych
konsekwencjach, jakie tylko można sobie wyobrazić:
Dziewczyna
momentalnie machnęła nogą, gdy tylko poczuła, że coś tam
usiadło. Tym samym potrąciła jeden z kamieni na marmurowym bloku.
Ten spadł na inny głaz, który już wcześniej był na granicy
równowagi. Przewrócił się na kolumnę arkady, a ta z racji wieku
nie wytrzymała naporu i rozpoczęła kilkuetapową sekwencję
domina. Spowodowało to nadwyrężenie części konstrukcji i ledwo
Julia się zorientowała, a prosto na nią leciała kolumienka z
górnej kondygnacji. Ratując się, zeskoczyła z bloku prosto na
schody prowadzące na dziedziniec. Przerażona hukami wrona
hałaśliwie odleciała, a wraz z nią na sygnał zerwały się
kolejne chmary głośnego czarnego ptactwa.
Jeszcze
nie minęły echa walonego gruzu z akompaniamentem kraczącego chóru,
a setki zdumionych oczu patrzyły, jak deszcz czarnych piór opada
powoli wokół leżącej na schodach, poobijanej nastolatki.
–
Yyy. – Zaczęła zmieszana. Miała powiedzieć „cześć”, jak
to zwykli w podobnych sytuacjach mówić bohaterowie seriali, ale
kompletnie ją zamurowało. To się nie dzieje naprawdę, to się nie
dzieje naprawdę – powtarzała w myślach. Patryk, albo raczej
Daniel, wpatrywał się w nią wielkimi oczami, jakby zobaczył
zjawę.
–
To... ona? – niepewnie spytał jakiś głos wśród tłumu.
–
Pani Aeis? – podchwycił ktoś inny.
–
Nie może być.
–
Czyli intruz? – zachrypiał gniewnie jakiś niski starzec. To się
już Julii nie podobało.
–
Nie, nie... – podjął młodzieniec, który do niedawna był
jeszcze Patrykiem. – To JEST ona. Nasza pani. Spójrzcie! –
wskazał szerokim gestem wronie pióra. – Zleciała tu z nieba na
skrzydłach duchów powietrza. Aeis!
–
Aeis! – powtórzyło kilku naraz.
„Aeis,
Aeis!” Tłum zaczął deklamować to imię niczym mantrę.
Dziewczyna nie zdążyła jeszcze wstać, jak w trwodze obserwowała
masy podekscytowanych kapłanów sunące w jej stronę. Była
przerażona do granic przytomności. Zrozpaczona patrzyła na
biegnącego w jej kierunku Daniela, który chyba jako jedyny zdołał
uchować świadomość umysłu i nie zachowywał się jak w transie.
Zanim setki zafascynowanych duchownych otoczyły Julię, chłopak
machnął jej przed oczami swoją dłonią. Dostrzegła srebrny
pierścień, z którego turkusowego kamienia poraził ją błysk
światła. Wnętrze jej ciała wnet zawrzało, a siły natychmiast
uleciały. Wszystkie głosy wokół zlały się w jeden głuchy jęk.
Poczuła,
jak bezwładnie opada na ręce Daniela.
–
Nie jestem Aeis... – wymamrotała ostatkiem sił. Jego usta
delikatnie musnęły ucho dziewczyny.
–
Wiem. – Usłyszała cichy szept, po czym straciła przytomność.
~*~
Blog wystartował!
Witajcie! Po długich przygotowaniach postanowiłam nareszcie oficjalnie aktywować bloga. Póki co znajdziecie tutaj garść informacji, prolog oraz dwa pierwsze rozdziały z opowiadanie "Aeis: Fałszywa dusza", jednak z czasem strona będzie się rozbudowywać. : )
Jako że blog jest nowy, a ja kompletnie nikomu nieznana w pisarskich kręgach, byłabym niezmiernie wdzięczna za szepnięcie słowem lub dwoma innym osobom, które być może chętnie czytałyby to opowiadanie.
Chciałabym bardzo rozruszać to miejsce, jednak brakuje mi pomysłów. Może sami coś doradzicie? ;)
ROZDZIAŁ II
Niebo
przybrało już kolor czerni i tylko delikatnie niebieska łuna na
zachodzie przypominała o niedawno zakończonym dniu. Chodnik
prowadzący do budynku szkoły, niemrawo oświetlany przez latarnie,
był gęsto pokryty jesiennymi liśćmi z rosnących wokół drzew.
Krok za krokiem, w jednostajnym tempie, szurały po nich ciężkie
buty zakapturzonej postaci. Julia starała się zachować od niej
duży, lecz nie większy niż dwadzieścia metrów dystans. Miała
jednak nieodparte wrażenie, że domniemany Patryk nie zauważyłby
jej obecności, nawet gdyby się z nim zrównała.
Atmosfera
była gęsta tak samo jak mgła. Głuchy szum ulicznych samochodów z
każdym kolejnym krokiem milkł stopniowo w tyle. W stronę liceum
nie zmierzał obecnie nikt inny, co tylko podsyciło ciekawość
nastolatki, która była silniejsza niż strach i skutecznie tłumiła
wszelkie głosy rozsądku. Julia znowu poczuła podekscytowanie
potencjalną przygodą, tym większe, że teraz zadecydowała o niej
zupełnie sama.
Budowała
w głowie liczne scenariusze: Może w szkole jest sekretna impreza?
Może Patryk spotyka się z inną osobą? A co, jeśli jednak ma
dziewczynę? Albo, co gorsza, idzie na spotkanie z jakimś dilerem
lub równie podejrzanym typem? Zaraz zaraz – a może najzwyczajniej
w świecie pomylił miejsce spotkania?
Julia
uśmiechnęła się pod nosem. No tak, na pewno to zwykłe
nieporozumienie, a ona jak zawsze panikuje na zapas. Postanowiła, że
ostrożnie podąży za Patrykiem dalej, aż zorientuje się w celu
jego podróży, a później najwyżej po cichu się ulotni.
Chłopak
przekroczył szkolną bramę przy skrzydle wschodnim i, ku kolejnemu
zdziwieniu dziewczyny, skręcił w stronę przeciwną do głównego
wejścia. W tym miejscu przy budynku znajdował się jedynie parking
– teraz całkowicie pusty – oraz niewielkie tylne wejście do
piwnicy, a przynajmniej to sugerował dobudowany tam spadzisty
fragment muru z metalowymi drzwiczkami. Budowla wyglądała tu na o
wiele starszą niż reszta szkoły, z nieotynkowanymi cegłami i
trawą rosnącą w szczelinach. Uważnie śledzony zza bramy
młodzieniec przystanął przed wejściem i zaczął czegoś szukać
w swojej torbie. W słabym świetle jedynej parkingowej latarni coś
metalowego zabłysło w jego dłoniach. Julia zrobiła wielkie oczy,
kiedy drzwiczki rozwarły się szeroko, a Patryk prędko wszedł do
środka, jakby robił to już setki razy.
Z
daleka dziewczynie udało się dostrzec wąski korytarz i schody
prowadzące w dół. Nim drzwi się zamknęły, oczom Julii ukazał
się tunel oraz blade, niebiesko barwione błyski pojawiające się w
równych odstępach z wewnątrz. To zaintrygowało nastolatkę;
dyskotekowe światła w zamkniętym na klucz podziemiu? Teraz już
była przekonana, że pod murami szkoły trwa sekretna zabawa w
najlepsze. Nie mogła się oprzeć i nie zerknąć, zwłaszcza że
chłopak najwyraźniej zapomniał zaryglować się od środka. Mówiła
sobie, że tylko tam jeszcze zajrzy, poszuka jakiejś znajomej twarzy
i da sobie spokój. Ciekawość wzięła górę nad zdrowym
rozsądkiem i Julia już po chwili kroczyła w ciemności po
kamiennych schodach, kierując się błękitnymi błyskami i echem
oddalających się kroków poprzednika.
W
zimnym powietrzu unosił się zapach mokrej skały i starego drewna.
Ściany oraz sufit były obłe, wilgotne i nierówne, z licznymi
wnękami oraz kamiennymi wypustkami. Korytarz przypominał bardziej
podziemną jaskinię niżeli element szkoły. Dopiero teraz
zorientowała się, że w głębi panuje bezwzględny spokój i nie
docierają tu żadne dźwięki. Skąd zatem to migające światło,
które powoli stawało się coraz bardziej oślepiające?
–
Cholera! – Ciche, lecz pełne irytacji przekleństwo jak strzała
przeszyło korytarz i sparaliżowało Julię. Wtem z dołu dobiegł
odgłos szybkich kroków zmierzających w jej stronę i przerażona
dziewczyna wskoczyła w pierwszą większą wnękę kamiennej ściany.
Klitka była tak ciasna, że musiała się skulić i mocno trzymać
krawędzi, aby nie wylecieć. Mając nadzieję pozostania
niezauważoną oraz czując na plecach i głowie wilgoć zimnej
powierzchni, wstrzymała oddech i z szeroko otwartymi oczami
obserwowała, jak Patryk w pośpiechu przebiega tuż obok jej nosa. U
góry rozległ się szczęk zamykanego zamka i czarny płaszcz z
powrotem przemknął centymetry przed twarzą dziewczyny.
Nastolatce
zmiękły nogi i mimo chłodu zrobiło się gorąco. Dotychczas
podążała za chłopakiem, mając w świadomości prostą drogę
odwrotu, teraz jednak dotarł do niej rozmiar popełnionej właśnie
głupoty. Jak niby usprawiedliwi swoją zabawę w szpiega przed tym
dziwnym osobnikiem? Nie dość, że z determinacją śledziła go
całą drogę od kawiarenki, to jeszcze zawędrowała do miejsca,
które najwyraźniej miało pozostać w tajemnicy. Cudownie.
Pozostało jej czekanie w ciasnej i piekielnie niewygodnej wnęce
niewiadomą ilość czasu, albo zejście do pomieszczenia z
niebieskim światłem, poddenerwowanym Patrykiem i nikłą nadzieją,
że niezręczna sytuacja sama jakoś się wyjaśni.
Tymczasem
z dołu zaczęły dobiegać gwałtowne trzaski i tępe uderzenia
metalu. Julia ześlizgnęła się z kamienia i, jak tylko najciszej
potrafiła, zeszła jeszcze po kilkunastu schodkach. Stanęła przed
łukowym przejściem do podziemnego pomieszczenia.
Otwór
zdobiony był dwiema kolumnami połączonymi u góry kamiennym
portalem, na którego szczycie umieszczono starannie wyrzeźbioną
głowę pięknej kobiety. Gęste, proste włosy otaczały delikatne,
prawie dziecięce rysy, pełne usta oraz lekko skośne oczy. Gładka,
beznamiętna twarz martwo spoglądała na wchodzących. Dziewczyna
zamarła. Starożytnie wyglądająca rzeźba w podziemiach szkoły? W
głowie nastolatki momentalnie pojawiło się nowe wyjaśnienie: może
dopiero przygotowują jakąś specjalną salę teatralną czy coś i
Patryk po prostu w tym pomaga?
Julia
ostrożnie wychyliła głowę zza kolumny. Niewielki pokój, w którym
tliła się jedna świeca, wypełniały zasłonięte płachtami
meble, wielki stary zegar w jednym kącie oraz elegancka drewniana
komoda w drugim. Między nimi, pośrodku ściany, znajdował się
kolejny portal, idealnie na wprost pierwszego, tym razem jednak
umieszczony wokół litej skały, bez żadnego widocznego przejścia.
To właśnie stąd, raz po razie, wydobywały się oślepiające
błękitne błyski. Na ułamki sekund fragment muru pokrywała jedna
wielka świetlna powierzchnia, oświetlając wszystko wokół niczym
błyskawica, po czym znikała z trzaskiem. Julia ledwie powstrzymała
się przed wykrzyknięciem scenicznego „ach!”, które pasowałoby
do zaistniałej sytuacji. Pewnie to jakiś eksperyment, pomyślała.
Stojący
bokiem Patryk opierał obie ręce o blat komody i pochylał się nad
stertą pożółkłych papierów. Jedną dłonią chaotycznie
przewracał kartki, wyraźnie czegoś szukając, w drugiej zaś
trzymał srebrny medalion z doczepionym łańcuchem, którym nerwowo
postukiwał o powierzchnię drewna. Wisior kształtem przypominał
ptaka z rozpiętymi skrzydłami. Młodzieniec przestępował z nogi
na nogę, a jego głowa rytmicznie się kołysała. Zwisający na
plecach kaptur przypominał garb, a szeroki płaszcz powiększał
sylwetkę, toteż cała postać, szczególnie w powracających co
chwila błyskach, wyglądała zarówno komicznie, jak i dziwacznie.
Do uszu Julii dobiegł ledwo słyszalny, niezrozumiały i szybki
szept.
Wychyliła
się nieco. Twarz chłopaka miała bardzo szlachetne rysy: jasną
cerę, szerokie, lekko otwarte usta i bladoniebieskie duże oczy,
które podkreślały ostro wyrzeźbione kości policzkowe i orli nos.
Ze spadającymi na czoło i skronie ciemnymi kosmykami przydługich
włosów wyglądał jak żywy obraz, który wyszedł właśnie spod
pędzla dziewiętnastowiecznego portrecisty. Jakże to kontrastowało
z tym błędnym spojrzeniem i cudacznie przybraną pozą! Dziewczyna
stała jak zahipnotyzowana, kiedy obserwowany zerwał się nagle na
równe nogi i podszedł do masywnego zegara w drugim kącie
pomieszczenia. Był tak zaabsorbowany swoim działaniem, że – na
szczęście dla Julii – trudno byłoby odwrócić jego uwagę.
–
Trzy poziomy w górę po lewej... Dwa w górę po prawej... –
wymamrotał, otwierając szklane drzwiczki zegara i ostrożnie
przestawiając łańcuchy z obciążnikami w kształcie szyszek.
Następnie zajrzał do małej skrzyneczki na dnie zegarowej wnęki,
chwilę w niej poszperał, aż coś głośno trzasnęło i kolejne
błyski z kamiennego przejścia pojawiały się już w częstotliwości
kilku lub nawet kilkunastu na sekundę.
Przy
takiej prędkości zmieniającego się oświetlenia ruchy tej
ciemnej, dziwacznej postaci zdały się oczom Julii spowolnione, jak
w świetle stroboskopowej lampy. Już nie lękała się wykrycia,
tylko stała w samym środku wejścia, zaintrygowana obserwowaną
sceną jak niczym wcześniej. Czy właśnie na takie „magiczne
zdarzenie” czekała? Czy to w ogóle była jawa?
Chłopak
zamknął szybkę zegara, wspiął się na palce i umieścił
medalion w miejscu wydrążonym na szczycie ściennego portalu. Wtem
szalone pobłyskiwanie ustało, pozostawiając świecącą mocnym
błękitem powierzchnię. Zdenerwowanie przerodziło się w
podekscytowanie. Prędko przyłożył palec do tarczy zegara i
wykonał dłuższą wskazówką cztery pełne okrążenia do tyłu.
To był najwyraźniej ostatni krok. Młodzieniec spuścił na chwilę
głowę, nabrał powietrza w płuca, po czym najzwyczajniej w świecie
przeniknął przez miejsce, które jeszcze przed momentem stanowiła
twarda skalna ściana.
Wyparował.
Julia dobre dwie minuty wpatrywała się w opuszczoną, pełną
niebieskiego światła komnatę, zanim zdecydowała się podążyć
za Patrykiem. Tak, otóż to – prosto za nim. Bo jeśli nie teraz,
to kiedy? Miała zaledwie siedemnaście lat, ale dobrze wiedziała,
iż takie okazje nie pojawiają się w życiu dwa razy. Tak naprawdę
to w ogóle się nie zdarzają. Ale bez względu na to, jak mocno
przecierała oczy, świecący fragment ściany pozostawał na miejscu
– w przeciwieństwie do Patryka. No i były to obecnie jedyne
otwarte „drzwi” w tej całej szkolnej „nibypiwnicy”. Jak
zresztą inaczej nazwać to tajemnicze podziemie tuż pod pierwszym
liceum w stolicy, którego jedyną zawartością była malutka
komnata z emanującą na niebiesko ścianą? Aha, oraz mnóstwem
praktycznie nieużywanych antycznych mebli w stylu secesyjnym czy
innym art déco,
które zapewne były warte fortunę.
Nastolatka, mrużąc
oczy, podeszła ostrożnie do portalu. Czy powinna pomajstrować przy
zegarze? Chyba lepiej go nie tykać, pomyślała. Na tarczy widniał
kwadrans po szesnastej, czyli spóźniał się o całe cztery
godziny. Albo raczej: Patryk go opóźnił. Tylko po co? Sekundnik
rytmicznie wybijał czas, zatem teoretycznie wszystko działało jak
powinno. Och, ależ korciło ją, by sprawdzić, co kryje w sobie
tajemnicze światło! Lękała się jednak niezmiernie, zarówno
otwartego przejścia przed sobą, jak i zamkniętych na klucz drzwi
pozostawionych na górze. No bo z jednej strony czekało ją
ewentualne upokorzenie za dziecinnie głupie zachowanie, a z drugiej
ryzyko – doznania skutków ubocznych jakiegoś, jak jej się
zdawało, „eksperymentu naukowego”. Wybór był jednak oczywisty,
a przynajmniej zaistniała sytuacja sama usprawiedliwiała kolejny
szalony ruch Julii.
Delikatnie
przyłożyła dłoń do błękitnej powierzchni. Nie poczuła ani
ciepła, ani zimna. Palce przeszły w głąb, jak przez powietrze.
Świetlna mgła pochłonęła najpierw rękę aż po nadgarstek,
następnie przedramię, łokieć... Dziewczynę ogarnęła panika.
Nie potrafiła cofnąć ruchu, desperacko próbując się wyrwać,
lecz nim się spostrzegła – została cała wessana przez błękitny
portal.
Autorka
Jeżeli zastanawiacie się, kim jest autorka opowiadania, to niestety rozczaruję Was chęcią zachowania anonimowości. Jesem dosyć znana w pewnych kręgach, zatem wolałabym nie tworzyć sobie mylnego pijaru. :) Być może w nieokreślonej przyszłości zdecyduję się pokazać swoją twarz, jednak na razie musicie zadowolić się szczątkowymi informacjami.
Na potrzeby cyklu Aeis podpisuję się w sieci jako Royal Bee. Jest to imię postaci, którą niegdyś stworzyłam, jednak dotychczas nie miałam okazji jej zaprezentować. Nazwa ta nie oznacza niczego niezwykłego, po prostu przyjemnie brzmi i diametralnie różni sie od mojego zwyczajowego nicku.
Na co dzień pracuję w branży game artu oraz ilustracji. Pisanie zawsze stanowiło jedynie moje hobby, wypełniając wieczory wolne od obowiązków, pracy i - dawniej - szkoły. Jak zatem łatwo wywnioskować, wyprzedzam wiekiem główną bohaterkę opowiadania i to raczej znacznie, chociaż moja pamięć o latach licealnych jest wciąż świeża. ;) Jesli "Aeis" nabierze rozpędu i odpowiedniej popularności, z racji swojego zawodu postaram się rysować doń ilustracje. ^^
Wychowana na anime oraz animacjach Disneya, zafascynowana literaturą XIX wieku, zakochana w historii starożytnej, mająca bzika na punkcie gier rpg i klimatów fantasy - to właśnie ja. Więcej szczegółów póki co nie zdradzę, jednak jakbyście chcieli dowiedzieć się czegoś więcej, śmiało pytajcie na maila: bee.royal@hotmail.com, a postaram się w miarę możliwości odpowiedzieć bądź rozbudować ten dział!
~*~