10.2020 - NOWY POST
- Strona główna »
- opowiadanie »
- ROZDZIAŁ I
7 wrz 2013
Powietrze
wokół czerwonej kamienicy na ulicy Węglowej zaczynało gęstnieć
i powoli otulać mleczną mgiełką pobliskie drzewa i budynki.
Słońce zaszło już jakiś czas temu i teraz nastawał ten
charakterystyczny półmrok, w którym nad pokrytym cieniami miastem
jesienne niebo świeciło jasnym granatem niczym wielka lampa
halogenowa. Julia stała oparta o ceglaną ścianę obok wejścia do
niedużej kawiarenki i obserwowała, jak raz po razie rozpływają
się cząsteczki powietrza jej oddechów. Było zimno. Oj, piekielnie
zimno.
–
Kurde no – wymamrotała przez zęby, wyciągając z kieszeni
ciemnego płaszcza swój telefon, już bodaj po raz dwudziesty w
ciągu ostatniej pół godziny. Dziewiętnasta czterdzieści dwie.
Ktokolwiek miał się tu zjawić, spóźniał się już ponad
czterdzieści minut. Co za faux pas! A jeśli to był tylko głupi
żart?
Dziewczyna
sama nie wiedziała, dlaczego zgodziła się na coś tak
idiotycznego, jak randka w ciemno. No proszę, jak to w ogóle
infantylnie brzmi! Ale problem Julii polegał na tym, że –
delikatnie mówiąc – była mało asertywna, a od czasu
przeprowadzki do stolicy z nikim się nie spotykała. No okej, był
niby Tomek. Ale Tomka zostawiła w swoim poprzednim miejscu
zamieszkania razem z niewielką liczbą wspólnych wspomnień i
jedynie obietnicami częstych maili czy sporadycznych odwiedzin. Do
końca wakacji jakoś podtrzymywali ze sobą kontakt, zapewniając
się o nigdy nieprzemijających głębokich uczuciach, jednak z
chwilą rozpoczęcia roku szkolnego i wejścia w aktywne towarzysko
kręgi, owe uczucia nagle gdzieś się zapodziały i ostatecznie
zupełnie wygasły.
Julia
Potocka podjęła naukę w drugiej klasie liceum imienia Adrianny
Przepiórki pełna obaw przed tym dziewiętnastowiecznym budynkiem
przynajmniej pięć razy większym od poprzedniej szkoły oraz przed
tyleż samo liczniejszą uczniowską bracią. Wejście do
kilkukondygnacyjnej budowli ze wschodnim i zachodnim skrzydłem oraz
specjalnym obserwatorium na szczycie zdobiły potężne kolumny i
stanowczo za duże drzwi. Lekcje odbywały się w obszernych salach
pełnych komputerów, książek i sprzętów potrzebnych do nauki, a
nie w ciasnych klitkach mieszczących maksymalnie dwadzieścia osób,
które Julia mimo wszystko wspominała z sentymentem. Zamiast
dziewiętnastego, zajmowała teraz dwudzieste ósme miejsce na liście
w dzienniku, w trzydziestopięcioosobowej klasie pełnej ludzi,
którzy już przecież dobrze zdążyli się poznać i przyzwyczaić
do tego miejsca przez cały poprzedni rok.
Onieśmielona
szara myszka pierwszego dnia w nowej szkole usiadła samotnie w
jedynej wolnej ławce tuż przy biurku nauczyciela i próbowała
znieść tkwiące w niej przesadnie ciekawskie spojrzenia
nastolatków. Zawsze skrycie pragnęła bywać w centrum uwagi,
jednak zwykle realia psuły takie momenty nagłym zdenerwowaniem i
niezręcznością sytuacji. No cóż, Julia nie była nigdy duszą
towarzystwa, a to jedynie potęgowało wstydliwość i kompleksy. W
poprzednich szkołach uchodziła raczej za dziewczynę wycofaną oraz
podległą wpływom innych, w dodatku mającą dość dziwne
zainteresowania: słuchała niepopularnej wśród rówieśników
muzyki, oglądała zbyt niepoważne jak na ich gusta filmy i często
przychodziła do szkoły ubrana we własnoręcznie uszyte ciuchy.
Te
wszystkie rzeczy być może w innym otoczeniu wzbudziłyby co
najmniej ciekawość, jednak tam – w rodzinnym miasteczku
dziewczyny, liczącym ledwie pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców –
otrzymały od nastoletniej społeczności niechlubne miano
„lamerskich”. Dlatego Julia zmuszała się do chodzenia na
imprezy, dostosowywała swoje gusta, zdejmowała swój wyszydełkowany
szalik, sweterek czy czapkę, kiedy spotkała się z jakimś
krytycznym komentarzem „obeznanych w modzie” koleżanek, aż w
końcu zamknęła swoją prawdziwą osobowość głęboko w pudełku
niespełnionych ambicji. Tylko wtedy była przekonana, że jest w
pełni akceptowana przez innych.
Siedziała
zatem w zupełnie nowej szkole, w najmniej popularnej klasowej ławce
i czuła na swoim karku kilkadziesiąt par oczu. Miała wrażenie, że
razem z krzesłem wędruje głęboko pod ziemię, że właśnie
powtarza się historia jej ostatnich lat. Lecz wtedy pojawiła się
Angelika.
–
Siemka! – zaczęła wesoło. Bezpardonowo wgramoliła się na
krzesło obok Julii i wlepiła w nią wielkie błękitne oczy z
obficie pomalowanymi rzęsami i powiekami. Jasne, tlenione włosy
opadły jej przed ramiona. – Skąd tu wylądowałaś?
–
Z pierwszego liceum w Kruszcu... – Julia nieśmiało wybełkotała
nazwę małej mieściny, z której pochodziła. Nie wychowała się w
bogatym domu. Jej ojciec, z wykształcenia księgowy, dopiero teraz
dostał wyjątkowo dobrze płatną posadę w urzędzie i stąd cała
przeprowadzka. Mama natomiast, kiedyś nauczycielka angielskiego, od
dawna nie pracowała już na etacie i tylko od czasu do czasu
udzielała prywatnych korepetycji. Nigdy nie mieli długów, jednak
wiodło im się „na styk”, tak że Julia rzadko kiedy mogła
sobie pozwolić na typowe dla jej wieku zachcianki, jak chociażby
markowe ubrania, nowy telefon, o wakacjach za granicą już nie
wspominając.
Wstydziła
się do tego przyznawać przed tymi wszystkimi nastolatkami, którzy
pewnie od urodzenia wychowywali się w stolicy kraju. Modni,
rozrywkowi, barwnie poubierani w odważne i skrajnie różnorodne
ciuchy, pewni siebie i jacyś tacy ładniejsi, wyżsi, bardziej
wysportowani. Dziewczyna popatrzyła na otaczające ją osoby, wśród
których zapragnęła się znaleźć, i znów poczuła się
wyobcowana. Postanowiła jednak, że nie pozwoli po raz kolejny
przypiąć sobie łatki dziwoląga. Spróbowała nabrać pewności
siebie; podniosła głowę wyżej i ujrzała na twarzy swojej
rozmówczyni szczery uśmiech, który w żaden sposób nie mógł
świadczyć o pogardzie co do jej pochodzenia czy wyglądu. To był
dobry znak.
–
Ha ha, pewnie czujesz się strasznie, tak wchodzić do obcej klasy w
samym środku liceum, co? – retorycznie zapytała Angelika i nie
czekając na reakcję Julii, dodała: – Luz, już ja cię tutaj
wkręcę w towarzystwo!
I
tak zaczęła się dość niecodzienna przyjaźń dwóch nastolatek,
której raczej nie doświadczy się w wielu opowieściach o licealnym
życiu. Angelika była typową szkolną gwiazdą i swoistym centrum
towarzyskim całej uczniowskiej społeczności. Z lekko podłużną,
acz delikatną twarzą, wielkimi oczami, nadzwyczaj długimi włosami
i idealnymi proporcjami ciała wyglądała jak wzięta prosto z
okładki Vogue'a. Jeśli zaś dodamy do tego nieodstępujący jej na
krok kordon zakompleksionych, ślepo wpatrzonych w nią wielbicielek,
który podążał za dziewczyną na każdej przerwie niczym królewska
obstawa, mamy idealny obraz typowej wrednej rywalki głównych
bohaterek z seriali czy książek dla nastolatków.
Różnica
jednak polegała na tym, iż Angie – w przeciwieństwie do owych
perfidnych charakterów – stanowiła oazę serdeczności, ciepła i
szczerości, której ulegał dosłownie każdy i po prostu nie można
było jej nie lubić. A że nie należała też do osób
najbystrzejszych, niemal nie zdawała sobie sprawy ze swojej pozycji
i uwielbienia, którym była codziennie obdarzana. Dla niej to po
prostu było absolutnie naturalne. I jakimś dziwnym trafem na swoją
nową najlepszą przyjaciółkę wybrała akurat Julię Potocką,
wyznaczając sobie misję socjalizowania zagubionej w nowym otoczeniu
dziewczyny.
Julia
była z tego niezwykle rada, lecz jednocześnie bardzo podejrzliwa.
Nigdy nie śmiała nawet przypuszczać, że osoba tego pokroju zwróci
na nią uwagę, a co dopiero szczerze polubi. Przez pierwsze tygodnie
nie mogła się oprzeć wrażeniu, iż Angelika ma w tej przyjaźni
jakiś ukryty interes. Jednak blond ślicznotka po prostu kochała
wszystkich ludzi i, niczym bajkowa księżniczka, widziała w nich
same pozytywne cechy.
Prowadzona
za rączkę po tajnikach licealnego życia w wielkim mieście Julia
prędko się zaaklimatyzowała i już w ciągu miesiąca dołączyła
do obstawy radosnej Angeliki, słuchając każdego słowa
charyzmatycznej blondynki i często zapominając, że sama również
posiada na niektóre tematy własne zdanie. Jednocześnie przy tej
seksownej i żwawej ślicznotce własna samoocena młodziutkiej panny
Potockiej podświadomie jeszcze bardziej malała – jej raczej
średni wzrost nagle wydawał się o wiele niższy, jej ładne krągłe
kształty stały się stanowczo zbyt krągłe, a ciemne kasztanowe
włosy spopielały i zrzedły przy świecących jasnym złotem
puklach Angeliki. Ale teraz najbardziej liczył się fakt, że była
częścią tego kolorowego orszaku, chodziła na imprezy do
najpopularniejszych osób i – w swoim własnym, nastoletnim
mniemaniu – była Kimś. W towarzystwie raczej siedziała na uboczu
i mało kto zwracał na nią uwagę, jednak nie przejmowała się –
w końcu była do tego przyzwyczajona. Jej własnoręcznie zrobione
ciuchy również nie były w żaden sposób komentowane (musiała
zresztą z przykrością przyznać w duchu, iż faktycznie z kanonami
mody niewiele miały wspólnego), jednak sama świadomość należenia
do grupy vipów i związana z tym satysfakcja były w stanie przyćmić
nawet największe rozterki i wątpliwości.
Jak
już zatem było powiedziane, asertywność nie należała do atutów
Julii Potockiej. Dlatego sterczała teraz jak kołek pod czarniejącym
niebem, nerwowo zerkając na nieubłaganie zmieniające się cyferki
w telefonie. Czy on w ogóle przyjdzie?
Dzień
wcześniej Angelika naskoczyła z typowym dla siebie entuzjazmem na
Julię, kiedy wychodziły po historii na korytarz prowadzący do
szkolnej auli. Była tam jeszcze Paulina, bodaj największa
powiernica Angie, dziewczyna o okrągłej, śniadej buzi delikatnie
pokrytej piegami. Zdawała się lubić Julię, jednak od początku
zwracała się do niej z pewną rezerwą. Bywała wyraźnie zazdrosna
o Angelikę, chociaż główna zainteresowana oczywiście tego nie
dostrzegała.
–
Heej ho, a zgadnij, z kim umówiłyśmy cię na jutro wieczór! –
To nawet nie było pytanie.
–
Yyy... – W tym krótkim stwierdzeniu Julia uruchomiła wszystkie
procesy myślowe, próbując przypomnieć sobie, czy Angelika
nawiązuje do jakiejś poprzedniej rozmowy, czy może też pomyliła
ją z inną swoją przyjaciółką – a to zdarzyło się już nie
raz. Nagle przed nosem ujrzała niewyraźne zdjęcie z jakiejś
imprezy, na którym dwóch wesołych młodzieńców wykrzywiało
swoje twarze w miny, które niewątpliwie wydawały im się wtedy
bardzo zabawne. Obaj mieli ciemne i dość bujne czupryny oraz
łagodne rysy. W białym świetle flesza oraz z czerwonymi wampirzymi
oczami wydali się Julii identyczni i zupełnie obcy.
–
To ten. – Palec, albo raczej barwny paznokieć Angeliki wskazał na
chłopaka po lewej stronie. – Patryk. Pamiętasz go, był u Kamili
na osiemnastce. Brat Klaudii z trzeciej A. Chodzi wszędzie z
Danielem z trzeciej C, to zresztą ten drugi na fotce. Kojarzysz?
Liczba
informacji do przeanalizowania rosła w zastraszającym tempie. Ale
owszem, Julia kojarzyła już tę dwójkę. Co prawda nigdy nie
pamiętała, który to Daniel, a który Patryk, ale zadowolił ją
fakt, że mniej więcej wie, na czym stoi.
–
Yy, tak. Ale zaraz, co wy takiego zrobiłyście? – Do Julii chyba
dopiero teraz to dotarło.
–
No, umówiłyśmy was! Taka randka w ciemno, chociaż niezupełnie,
bo w końcu mniej więcej się znacie. Właściwie to Paulina wpadła
na ten pomysł. – Wspomniana dziewczyna niewinnie zamrugała
oczami. – Ale uważam, że to genialna idea. Jakiś czas temu
mówiłaś przecież, że ten twój olał cię zupełnie, prawda? –
Wyrzucając z siebie słowa niemal na jednym wydechu, Angelika nie
czekała na odpowiedź: – No, a Patryk rozstał się ze swoją
jakieś pół roku temu. Wyobraź sobie, że on też lubi te
japońskie filmy, o których kiedyś wspominałaś. Pójdź jutro
koniecznie, będzie super, zobaczysz!
I
jakże Julia mogła odmówić tej bezgranicznej radości w oczach
Angeliki, która prawie dostała skrzydeł i cały kolejny dzień
unosiła się z podekscytowania, że uszczęśliwi swoją
przyjaciółkę? Co z tego, że sama bohaterka owego spotkania nie
miała tu wiele do powiedzenia? Kiedy Julia przed godziną
dziewiętnastą stanęła przy czerwonej kamienicy, która mieściła
się rzut beretem od jej szkoły, tłumaczyła sobie całe zajście
tęsknotą do pozostawionych w Kruszcu uczuć i całkiem niebanalną
urodą Patryka. W końcu co może pójść nie tak? Najwyżej nie
przypadną sobie do gustu i zostaną dobrymi znajomymi.
Jednak
nie były to wszystkie powody, dla których dziewczyna zaryzykowała
utratę jednego z niewielu wolnych popołudni. Poza wspomnianym
brakiem asertywności i pragnieniem przebywania w blasku reflektorów
(chociaż na razie reflektory te nazywały się Angelika), Julia
miała tendencję do brnięcia przez życie z głową w chmurach tak
wysoko, iż rzadko dotykała stopami gruntu. Zamiast aktywnie
kierować życiem w realnym świecie, wolała odpływać do uniwersum
własnych fantazji i niespełnionych pragnień. Miała nadzieję, że
gdzieś tam, w przyszłości, może całkiem niedaleko, może tuż za
rogiem, czai się jej wyjątkowe i niepowtarzalne przeznaczenie,
które uwolni prawdziwą Julię z ciała tej niepozornej i cichej
nastolatki. Tak sobie właśnie tłumaczyła lęk przed światem,
który w rzeczywistości bardzo mało znała. Dlatego zwykła iść
tam, gdzie życie samo ją niosło, biernie obserwując kolej rzeczy
i z nadzieją wypatrując tego wymarzonego i magicznego punktu
zwrotnego.
–
Najpierw autobus wywozi was poza miasto, potem wbijacie się na
koncert bez biletów, chodzicie wieczorami po lasach, a teraz chcesz
iść na spotkanie z jakimś kompletnie nieznanym chłopakiem... –
Mama Julii wyliczała kolejne ekscesy córki, głęboko wzdychając.
– W co jeszcze wpakuje cię ta cała Angelika?
Nie
dało się ukryć, że wszystkie powyższe incydenty (wraz z masą
innych, o których pani Potocka wolała już nie wspominać)
narodziły się w głowie tej nieprzewidywalnej piękności o
rozbrajającym uśmiechu. Julia podążała za nią wszędzie niczym
osobisty ochroniarz i mimo że była świadoma głupoty i
niebezpieczeństwa niektórych wybryków, dopiero przy Angelice
czuła, że przeżywa swoje życie w pełni. Każde nowe miejsce było
potencjalną szansą na jakieś magiczne zdarzenie i, chociaż w
duchu sama śmiała się ze swojej naiwności, mimo ciągłych
rozczarowań wciąż w to mocno wierzyła.
Mama
Julii z jednej strony cieszyła się, że córka nareszcie znalazła
przyjaciółkę i jest aktywna towarzysko, z drugiej jednak mocno
kręciła nosem na wybryki nastolatek, o których – do czasu
leśnego epizodu i wynikłej zeń niemałej afery wśród rodziców –
dowiadywała się dopiero po fakcie. Teraz dziewczyna miała
obowiązek informować o wszystkich swoich planach na bieżąco.
–
Patryk wcale nie jest nieznany! – oburzyła się Julia. – Chodzi
do mojej szkoły. I byłam z nim na dwóch imprezach. I jest całkiem
fajny. – Ostatni fakt oczywiście podkolorowała, ale argumentacja
na szczęście wystarczyła, aby przekonać mamę, że nic złego nie
wydarzy się zaledwie kilka ulic od ich domu w spokojnej i popularnej
wśród młodzieży kawiarence.
Pod czerwoną
kamienicą mijały minuty, jednak żaden przechodzień nie okazywał
się Patrykiem. Narastająca w dziewczynie irytacja powoli
przeradzała się w czarną rozpacz, spowodowaną obawą, że chłopak
po prostu ją wystawił, jak tylko zorientował się, kim jest jego
randka w ciemno. W dodatku dosłownie zrobiło się wokół ciemno i
Julia wolała nie kontynuować samotnego oczekiwania w coraz bardziej
wyludniającym się miejscu. Już miała udać się w stronę
przystanku autobusowego, kiedy dostrzegła kolejną osobę zbliżającą
się do kawiarni. No nareszcie! To był Patryk.
Ale czy na pewno
on? Faktycznie nie znała chłopaka jakoś wyjątkowo dobrze, głównie
z widzenia na imprezach i w szkole, ale nigdy wcześniej nie widziała
go ubranego w potężne glanowate buty oraz długi, ciągnący się
po ziemi, czarny płaszcz, z narzuconym na głowę kapturem. Nie
pasowało to raczej do zwolennika kolorowych bluz i t-shirtów z
nadrukami. Zresztą nie pasowało w ogóle do tego otoczenia i
normalnie poubieranych ludzi. Co poniektórzy nie omieszkiwali
odwracać za nim zdumione głowy, lecz to nie ekscentryczny wygląd
chłopaka ich tak intrygował (w końcu młodzieńcza moda
przybierała już bardziej ekstremalne oblicza); kroczył on bowiem w
nienaturalnie apatyczny sposób, jakby bardziej sunął przez
chodnik, aniżeli po nim szedł. Na tle migających i rozproszonych
przez wieczorną mgłę kolorowych świateł ulicy wyglądał jak
mroczna zjawa. Kiedy podszedł trochę bliżej, Julia dostrzegła w
jego uszach słuchawki, zaś na szyi chowający się pod płaszczem
srebrny wisior na grubym łańcuchu. Spod kaptura wystawały w
nieładzie kosmyki ciemnych włosów.
Nie ruszyła się
z miejsca i czekała. Przed momentem, pełna kipiących w środku
emocji, była gotowa wypomnieć delikwentowi niewybaczalne
spóźnienie, jednak teraz nogi jej zmiękły, a górę wzięła
nieśmiałość i przyspieszone bicie serca. Będzie grzecznie
czekać. Tak, niech spóźnialski sam się tłumaczy i podejmie
inicjatywę. W końcu już piętnaście minut temu mogła sobie stąd
pójść.
Patryk jednak
zbliżał się do dziewczyny powoli, a jego wzrok, skierowany prosto
przed siebie, był kompletnie nieobecny i pusty. W końcu minął ją,
minął tak bezczelnie blisko, zupełnie nie zwracając na Julię
uwagi, że dziewczyna zamarła z przerażenia. Zdało jej się, że
chłopak poruszał bezdźwięcznie ustami w jakimś dziwnym tempie,
formując z nich kształty niepodobne do wypowiadania żadnych słów.
Czyżby pomyliła osoby? Ale to było niemożliwe – kimkolwiek był
ów zakapturzony jegomość, mogłaby przysiąc, że zna tę twarz –
ba, że nie raz z nim rozmawiała! Chciała zawołać chłopaka po
imieniu, ale zawahała się. Raz, ze wolała nie palnąć głupoty,
zwracając się nie do tej osoby co trzeba, a dwa – przechodząca
obok postać emanowała jakąś dziwnie niepokojącą aurą, która
przeraziła dziewczynę. Wpatrywała się w falujący czarny płaszcz
oddalający się od kawiarni i uznała, że tyle było z jej randki w
ciemno.
Wtem zacieniona
postać skręciła na chodnik przy ulicy Paproci, prowadzący prosto
do szkoły. To było o tyle niespodziewane, że budynek na pewno
został już dawno zamknięty, a w okolicy nie znajdowały się żadne
inne atrakcje poza kawiarnią. Mgła robiła się coraz gęstsza i
ledwo już było widać drugi koniec ulicy. Julia ponownie skupiła
wzrok na chłopaku i wtedy właśnie podjęła chyba najgłupszą,
najbardziej nieprzemyślaną i jednocześnie nieodwracalnie zgubną
decyzję w całym swoim życiu – poszła za nim.
Komentarze:
Ładnie proszę nie nominować mnie do LBA. :)
Jeśli masz zamiar zareklamowac swojego bloga czy cokolwiek innego, zrób to proszę w SPAMOWNIKU. ^^
Zapowiada się super! Na pewno będę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło to słyszeć! : )
Usuńpodoba mi się, że Julia jest taka normalna, w sensie nie wyjątkowa jak zazwyczaj w książkach, tylko z wadami itp. Pisz proszę dalej, jestem ciekawa jak to się rozwinie.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo mnie to cieszy, bowiem o taką bohaterkę właśnie mi chodziło. ^^
Usuńnice:)
OdpowiedzUsuńW przedostatnim akapicie: ''Raz, ze wolała'', że powinno być. :) Przeczytałam prolog i ten rozdział i jest dobrze, a właściwie to bardzo dobrze. I będę czytała kolejne ^^
OdpowiedzUsuńSuper, niezwykle się z tego cieszę! I dzięki za wskazanie literówki, już poprawiłam! :>
UsuńCześć, Fajnie się zaczyna. Będę dalej czytała. Zapraszam na mojego bloga, którego prowadzę z przyjaciółkami. Jest o wielu rzeczach xD A oto adres; naszmalyswiatek.blogspot.com. Co do tego bloga, jest świetny ;)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, dziękuję za komentarz! :D
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie trzydzieści sześć dziewczyn w jednej klasie. Koszmar, ale w jakiś cudowny sposób zdołałam go przeżyć. Nasz dyro więcej nie robił takich eksperymentow.
Pozdrawiam.
Ło rany, masakra :D Współczuję i podziwiam jednocześnie :)
UsuńJuż wiem, że to pokocham <3
OdpowiedzUsuń:D
UsuńPo przeczytaniu prologu i pierwszego rozdziału nadal chcę poznawać opowiadanie. Zaintrygował mnie nieco Patryk, jestem ciekawa jakim chłopakiem się okaże (nie żeby Julia była źle zarysowana, po prostu zazwyczaj moją uwagę przyciągają postaci męskie). Dobrze oddajesz typowe zachowania nastolatek, a i styl w ogóle masz przyjemny i ładny. Nic nie zgrzyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Bardzo mnie cieszy, że tak myślisz :) Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że ciąg dalszy spełni Twoje oczekiwania!
UsuńO jejku, wspaniały rozdział. Jak dobrze, że mam czas na nadrobienie tutaj zaległości. Mimo, iż przeczytałam dopiero prolog i rozdział I, to czuję, że Julia będzie jedną z moich ulubionych postaci. Przypadła mi do gustu jej przeciętność, normalność... W ogóle nie wyróżnia się z tłumu i to jest jak najbardziej na plus, bo prawie w każdym opowiadaniu, jakie czytałam, główni bohaterowie byli tacy dzielni, odważni, wspaniali, po prostu bogowie, którzy nie posiadają żadnych wad, a tutaj tak nie jest i może dlatego polubiłam to opowiadanie o wiele bardziej, niż inne. Gratuluję pomysłu, a teraz przenoszę się do drugiego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńWspaniale, Twoje odczucia są dla nie wyjątkowym komplementem, bowiem taki dokładnie był mój zamiar. Dziękuję. <3
UsuńAbsolutnie zgadzam się z Melody. Julia jest po prostu zwyczajna nastolatka, które ma własne problemy i wady. I to jest właśnie super!
OdpowiedzUsuńNie zawiodlas mnie tym rozdzialem, czego sie obawialam. Należą Ci soe gratulacje :D
Weeeny :*
hogwardzki-trojkat.blogspot.com
Łiii dziękuję :D
UsuńJej, boski rozdział :) Także bardzo podoba mi się postać Julii i ta jej normalność.
OdpowiedzUsuńDobra nie piszę więcej, bo nie mogę się doczekać co jest dalej ;)
Dorcas
^.^ Dzięki!
UsuńObiecałam kiedyś, że nadrobię zaległości, więc oto jestem, przynajmniej na ten rozdział :). Jak znów trafi mi się chwila wolnego przejdę dalej, bo już jestem ciekawa :).
OdpowiedzUsuńPlus za spostrzeżenie, że jedyna wolna ławka jest pod oknem - dość mam już opowiadań, gdzie główna bohaterka, będąc w nowej szkole, zawsze znajduje miejsce w ostatniej ;).
Masz bardzo bogate słownictwo, dobrze się czyta, choć zdarzają Ci się drobne powtórzenia ;). Czasem narrator używa bardzo kolokwialnych słów, to mi nieco przeszkadzało, bo zatarło różnicę między jego wypowiedziami a myślami bohaterki.
"wlepiła w nią wielkie, obficie pomalowane błękitne oczy" - hmmm, zawsze mi się wydawało, że to powieki się maluje, a nie oczy :P.
"tak że Julia rzadko kiedy mogła sobie pozwolić " - albo także, albo przecinek przed "że" ;)
"uwielbienia, którym była codziennie obdarzana. Dla niej to po prostu było absolutnie naturalne" - powtórzenie była-było
"Co poniektórzy nie omieszkiwali odwracać za nim zdumione głowy" - zdumionych głów :)
pozdrowienia i życzę weny :)
--
http://storyoframona.blogspot.com
a ja myślałam, że maluje się rzęsy :P każdy wie, o co chodzi, chociaż w sumie te "oczy" mogę nieco przeszkadzać.
Usuńcieplutkie pozdrowienia,
~paranoJA
No i po co ona za nim poszła :). Domyślam, że teraz akcja nieźle się rozwinie :)
OdpowiedzUsuńpozdro
tytankiwschodu.bloog.pl
Już dawno miałam w planach przeczytanie tego rozdziału. Kilka miesięcy temu zapoznałam się z Twoim prolog, a potem niestety trzeba było wracać do szkoły i jakoś tak zabrakło czasu na jakiekolwiek opowiadanie z daleko sięgającej listy blogów (już nie wspominając o książkach). Ale wreszcie oto jestem :-D
OdpowiedzUsuńJuż po prologu wiedziałam, że będzie to coś zupełnie odjechanego! I nie myliłam się... Po pierwsze temat bloga, czyli ogólnie reinkarnacja (o której jeszcze nigdy nie czytała, ale jestem niezwykle ciekawa), po drugie styl pisania, który wręcz emanuje czystym talentem, a wreszcie opis bohaterów sprawiły, że niezwykle polubiłam tego bloga. Już od pierwszych linijek pokochałam Julie, ma dziewczyna coś w sobie, tak w sumie przypomina mi trochę mnie :-]
Mam nadzieję, że znajdę wkrótce czas na przeczytanie kolejnego rozdziału i pozostawienie po sobie kilku słów, a tymczasem życzę ci kolejnych wspaniałych pomysłów na nowe rozdziały! Pozdrawiam, Veronnie <3
wszyscy zachwycają się normalnością Julii, a mnie to nieco, że tak powiem... obrzydza? nie, złe słowo. w każdym razie, mam nadzieję, że szybko wyrośnie z tej niskiej samoocone i "wyzwoli się" od Angeliki...
OdpowiedzUsuńa Patryk to strasznie mnie intryguje. ale chyba już go lubię xD to przez te glany. no i ogólnie lubię czarne charaktery, a także te dobre, lecz zadziorne, a na takiego mi się Patryk zapowiada.
no i niezmiernie się cieszę, że akcja, przynajmniej tutaj, osadzona jest w Polsce i że bohaterowie mają polskie imiona. ogólnie super. :D
miłego dnia,
~paranoJA
Bardzo mi się podoba, już czytam kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTo jest tak świetne napisane, że aż Cię nie lubię :C Sama chciałabym posiadać takie umiejętności. To wszystko jest takie lekkie, naturalne... Po prostu super!
OdpowiedzUsuńTa nieśmiałość i skromność Julii jest wspaniałym pomysłem - główna bohaterka nie jest idealna! Rzadko się tak zdarza, a ja to osobiście lubię.
Tajemniczy gość i oczywiście chęć przeżycia przygody. Biorę się za czytanie kolejnych rozdziałów, bo nie mogę si doczekać :))
Pozdrawiam gorąco!
Bardzo dziękuję az miły komentarz. :) O takie wrażenie Julii właśnie mi chodziło. :>
UsuńZaciekawiłeś mnie. Na początek nieźle.
OdpowiedzUsuńMiło to słyszeć. :)
Usuńniesamowity styl pisania. tak lekki, intrygujący. nie wiem kiedy ostatni raz tak szybko czytałam. :D bardzo mi się podoba Twój blog.
OdpowiedzUsuńAww, dziękuję bardzo! :D
UsuńMuszę przyznać, że twój styl pisania jest niemal formalny. Czuję się tak jakbym czytała jakąś książkę znanej dorosłej autorki i - choć wydaje się to bardzo profesjonalne i poparte długimi ćwiczeniami - absolutnie nie jestem do tego przyzwyczajona! Nawet znane autorki nie tworzą tak rozbudowanych zdań. Nie mówię że to źle, bo chwalę talent ale naprawdę musiałam się pożądanie skupiać. Dla wielu mógłby się wydać po prostu nie przystępny. Druga sprawa to bohaterowie. Chyba pierwszy raz w blogoswerze spotykam się z bohaterami o polskich imionach. O bogowie nie sądziłam że wyda mi się to takie dziwne mimo tego, że mieszkamy w Polsce! Naprawdę mogę sobie wyobrazić życie Julii. Przez moment nawet mogłam się wczuć w jej rolę ponieważ sama stałam w takiej sytuacji - mam na myśli Angelikę i życie towarzyskie - całe szczęście, że to nie trwa dłużej. Myślę, że bohaterka powinna choć trochę spróbować. Asertywność to nie taka zła sprawa. Trzeba czasem postawić na swoim. Osobiście nie stałabym dłużej niż 10 minut. Więc podziwiam Julię, że jej się chciało. Najbardziej zastanawiający był ten gość - który jak zakładam Patrykiem wcale nie był. Tylko po co Julia za nim poszła? Bardzo nieodpowiedzialne z jej strony. Cóż ogólnie opowiadanie jest bardzo ciekawe i na wysokim poziomie językowym. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za komentarz! Jestem szczerze zaskoczona wrażeniem o rozbudowanych zdaniach. :D Nie mam żadnego większego doświadczenia w pisaniu (to mój pierwszy twór po wielu latach przerwy) i dotychczas słyszałam, że tekst "sam się wchłania", zatem na pewno zalezy to od preferencji i przyzwyczajeń czytelnika. :)
UsuńJa z kolei byłam zaskoczona, że w blogosferze polskie imiona w opowiadaniach praktycznie nie istnieją. :P Uznaję, że skoro piszę po polsku, to i adekwatnie zapiszę imiona - ale wybieram specjalnie takie, które mają swoje angielskie odpowiedniki i są uniwersalne (nie uświadczysz tu Mścisławów, Włądysławów itp.;)
Julia poszła za "niepatrykiem", bo chłopaka zna ze szkoły, tylko nie do końca kojarzy, kim jest. :)
Dzięki raz jeszcze!
Masz naprawdę ciekawy styl pisania. Niesamowita historia. Współczuję Julii, że była olewana w poprzedniej szkole, ale po części to jej wina. Zgadzam się z Carlie S, na blogach rzadko spotyka się polskie nazwy. Decyzja Julii, aby podążyć za tym tajemniczym osobnikiem, była dosyć dziwna, chociaż przypuszczam, że na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Zabieram się za czytanie kolejnego rozdziału ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Ano, może i Julia sama się prosi o kłopoty, podążając za Patrykiem, ale jak samemu się jest w adekwatnej sytuacji, to emocje przyćmiewają zmysł rozsądku. ;D
UsuńZabierałam się za czytanie twojego opowiadania już od pół roku. Cały czas miałam je na oku, ale nigdy nie miałam czasu żeby się przysiąść. Myślę, że gdyby nie twoja reklama u mnie, to dalej bym tu nie zajrzała. Ale skoro już się pofatygowałaś do mnie, postanowiłam się wreszcie zabrać za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPiszesz tak lekko, że nawet nie wiem kiedy przemknęłam przez pierwszy rozdział.
Napomknę też, że prolog jest niesamowity, zwłaszcza podobał mi się pierwszy akapit. Był taki inny, nie spotkałam się jeszcze nigdzie z czymś podobnym.
Bohaterów wykreowałaś lepiej niż w niejednej powieści. Są tacy prawdziwi, a i tło wydarzeń też nic dodać, nic ująć. :)
Trochę nie podoba mi się charakter Julii, ale to pewnie dlatego, że ja jestem całkowicie inna. :)
Pomysł na fabułę jest ciekawy. Jestem niezmiernie ciekawa jak to wszystko się dalej rozwinie.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny komentarz z mojej strony, bo w tym roku w ogóle nie mam czasu, ale będę powoli czytać i kiedyś na pewno się odezwę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
[pat-czyli-ognistowlosa]
Wow, dziękuję, bardzo mi miło słyszeć takie słowa! W sumie lepiej, że nie zaczęłaś czytać pół roku temu - miałam długą przerwę w pisaniu i dzięki niej obiektywnie spojrzałam na początek historii, dokonując tu wielu zmian. :) Mam nadzieję, że znajdziesz czas na kolejne rozdziały i ostatecznie polubisz Julię. :D
UsuńDzięki raz jeszcze. <3
Wow. Dobrze, że się u mnie zareklamowałaś, bo dzięki temu mogłam trafić na to genialne opowiadanie. Nie tylko zapowiada się dobrze, ale bardzo przypadł mi do gustu twój styl. Dużo opisów, ani przez chwilę nie miałam trudności w zrozumieniu czegoś, ani się nie pogubiłam. Dla mnie perełka, naprawdę, wiedz, że będziesz miała we mnie czytelniczkę :)
OdpowiedzUsuńCo do treści. Okej przedstawiłaś bardzo wyraźnie główną bohaterkę. Jej styl bycia, przeszłość, teraźniejszość. Już wiem z kim mam do czynienia i bardzo dobrze. Do tego dowiadujemy się o jej relacjach z innymi, Angeliką. :D Polubiłam ją i Julię w sumie też, ale na razie może wstrzymam się od większych opinii na jej temat, bo to dopiero pierwszy rozdział, a dużo może się jeszcze zmienić. Bardzo ciekawi mnie kim jest ten chłopak i co wiąże się z tym, że Julia za nim poszła.
A więc to na razie tyle z mojej strony, prawdopodobnie wrócę za parę dni z nowym komentarzem lub nawet kilkoma, ale wiedz, że na pewno będę.
Całuję ;*
tam-gdzie-sa-ukryte-moje-demony.blogspot.com
Ojej, jak miło. :D Mam nadzieję, że kolejne rozdziały sprostają Twoim oczekiwaniom. ^^ Dziękuję pięknie za komentarz!
UsuńŚwietny styl ^^ Ja zaczęłam czytać, tak nie chciałam skończyć. Naprawdę czyta się lekko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńHistoria i główna bohaterka wydały mi się trochę oklepane, ale wtedy poczytałam kilka zakładek i już wszystko rozumiem ;) Jestem nastolatką, więc nawet gdyby opowieść była mega banalna - z tymi chwytami na młode dziewczyny i z takim stylem i tak musiałabym wiedzieć, co będzie dalej.
Także zabieram się za kolejne.
projekt-noe.blogspot.com
Hehe, miło to słyszeć. :) Chociaż jeśli przeczytasz kolejne rozdziały, to zobaczysz, że historia coraz bardziej zbacza z toru przewidywalności. A przynajmniej takie było zamierzenie. ;)
UsuńDziękuję!
Dlaczego czekała 40min? Nie czeka się tyle na chłopca. Jeden autobus (mógł uciec) i nic więcej.
OdpowiedzUsuńJa bym nie czekała za nic na takiego chama!!!
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział ciekawy. Jestem ogólnie zaskoczona, gdyż po raz pierwszy podoba mi się blog, w którym są prawdziwe polskie imiona i nazwiska. Ja sama lubię jakoś albo wymyślane, albo zagraniczne, a tutaj taką niespodziankę miałam. Świetna robota. Niezwykle przyjemnie się czyta, a na dodatek byłam zszokowana zasobem słów, którego używasz. Jest bardzo bogaty i przez to ma się wrażenie, że czyta się twór profesjonalnej artystki :)
Cudo, ja kupuję tego bloga! ;)
Pozdrawiam ;)
Ciekawie się zapowiada i bardzo się cieszę, że nie muszę nieokreślenie długo czekać na następną notkę ;-)
OdpowiedzUsuńMam małe pytanie:
Skoro lamer i lamus to NIE jest to samo...
http://zapytaj.onet.pl/Category/001,003/2,1332649,Co_to_znaczy_lamus_i_lamer.html
(tak, musiałam sobie wyszukać ;-) )
Do Julii pasuje raczej określenie lamus, z zadzierającym nosa cwaniackim komputerowcem nie ma raczej nic wspólnego.
Skoro tak, to czy jesteś pewna, że "lamerskie" ubranie to ubranie w stylu lamusa, nie lamera? Jak ta wersja słowa jest postrzegana przez młodzież?
Dla mnie - nieobytej w młodzieżowej gwarze - to określenie jest mylące i dziwne. Osobiście wolałabym nie używać słowa, które może zostać odwrotnie zinterpretowane i sprawiać wrażenie, że to autorka jest takim literackim lamerem, który się nie zna ale usiłuje zabłyszczeć. Wiesz o co mi chodzi? Używanie słów których się nie jest pewnym bywa ryzykowne. Dlatego chciałam Ci zwrócić uwagę na ten detal, w nadziei, że jednak jesteś pewna tego słowa, i konieczności jego użycia w tym opowiadaniu.
Swoją drogą - mam wrażenie, że używanie w literaturze obecnej gwary jest ryzykowne również dlatego, że gwara ewoluuje, i to szybko! Niedługo może się okazać, że dane słowo zmieniło nieco swoje pierwotne znaczenie. Albo że użycie go jest już nie na czasie, klasyfikując świetnie zapowiadający się utwór jako staroć z poprzedniej epoki.
Reasumując - jeśli piszesz dla wszystkich, włącznie z wiekowymi miłośnikami młodzieżowej literatury fantasy - to określenie gwarowe będzie kłopotliwe i mylące. Jeśli dla młodzieży - nawet jeśli teraz to słowo jest w porządku, już niedługo przestanie takie być, a młodzież zaraz to zauważy.
Co sądzisz o takim spojrzeniu na sprawę?
A teraz koniec marudzenia, czas na następny rozdział.